Book content

Skip to reader controlsSkip to navigationSkip to book detailsSkip to footer
4.
Kolejnedniupłynęłyjejwmiaręspokojnie.Zrobiła
dokumentacjęfotograficznądomkuiprzystąpiła
dorysowania.Opróczzwykłejwizualizacjiwkomputerze
lubiłamiećwszystkorozplanowanenapapierze.Zaczęła
teżpracowaćnadkolejnątkaniną.Ustawiłakrosna
wsalonie,podwielkimoknem,izabrałasięzanowy
projekt.Tymrazemwidoknadmorski.Pierwsze
popołudniespędzonenaplażywywarłonaniejniezwykłe,
wręczmistycznewrażenie.Nadałaswojejpracytytuł
„Poszukiwaczeskarbu”iwłaśniebiedziłasięnad
oddaniemkolorystykinieba,gdyzadzwoniłaJustyna.
Jakciidzie?zapytała,bojużwiedziała,żeMatylda
zadomowiłasięwDębkachizapoznałazokolicą.
Nieźleoświadczyłatazwięźle.Właśniemisięcoś
wyklarowało,pewienogólnytemat.
O,todoskonale,bardzonaciebieliczę,boKonradnie
dajemispokoju.
CiekawedlaczegopomyślałaMatylda.Pewnie
Orłowskijużdoniegozadzwoniłiwyraziłswojąopinię
natematnowejznajomej.
Wkażdymraziebędęcięinformowałaopostępach
iniemartwsięzakończyłaoptymistycznieisię
rozłączyła.
Terazsiedziałanatarasie,przyglądałasięswoim
szkicomimedytowała.Najpilniejsząrzecząbyło
przemalowaniedrzwiczekodszafekwaneksie
kuchennym.Postanowiłanadaćimniecoszlachetnej