Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
lufąjednanakule,druganaśrut.Czemusięnie
cieszysz?Nawisieciemnebrwicałkiemsięzeszły,
naustachopierzchłychgrymasbolesny...Żetak
wyglądająspełnionemarzenia?Ojcieccośotym
wiedział,gorzkniejąc.KształciłsynawdalekimCharbinie,
wyciskajączrobotysrebrnedolarychińskienastancję,
gimnazjum,żebysięchłopcuprzynajmniejziściło,
cosamemuprzezpalceprzeciekło.Anadubeltówkę
szłypewnieskórkilisów,popielic,soboli,zaktórymi
chodziłwzimoweniedziele.Możepoudanymstrzale,
zgarniającszronzsumiastychwąsów,mawiałgłośno
iciepło,jakożenikogowpobliżuniebyło:„Anotak,
Bebsz​tyk...”
Napisał,żebyprzedwyjazdemwstąpićdoSiao,
odebraćjakzwykleiprzywieźćsprawunki,zlecone
wswoimczasiekupcowi.Wiozłosiępotemkolejąiarbą
dodomu,niewiedząc,cowtympakunku,iżedomujuż
niema...
Rzednądrzewa,słońceprześwieca,słońceoślepia...
Zpoczątkuwidzisięsamątrawę,niezielonąnawet,ale
jakbybielonąpromieniami.Potempolanę,spienioną
rzeczkęiwysmukłąskałę.Zeszczytutejkolumnyzrywa
sięnawidokczłowiekazbroniąogromnyptak,szybuje,
niechętnieoglądającsięwdół,gdzieburypiesbiega
wkółkoiskomle,wprostsięzanosiłkającym,
rozdzierającymskowytem...Biec,biec,biec,toć
topsiskozłeodszczenięciatylkomatkękocha
na​prawdę!
Matkależypodkulonanaboku.Ręce,wykręcone
dotyłuioplecionesznurami,zacisnęłysiękurczowo
wpięść.Krwipodniąpełno.
Mamo!!
Niesłyszy,niewidzi.Twarzobrzękłapodprażącym
słoń​cem,ustaspie​czone,zębyzlekkaoszcze​rzone...