Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozciąłwięzy,odwrócił.Trafionoztyłukuląprzez
brzuch.Wlokłasięwidaćtymtropem,padłatuparę
kro​kówodwody.
Zrzu​ciłple​cak,wy​szarp​nąłme​nażkęisko​czyłkurzece.
Wróciłdomatki.Uniósłją,takąmałąidrobną,
przenoszącjakdzieckowcieńichłódzaskalny,gdzie
słońce,opa​da​jącenadtajgą,niesię​gałowcale.
Próbowałwlaćdousttrochęwody,nieudałosięich
jednakrozchylić,więctylkocuciłmokrymręcznikiem.
Daremnie,jenomajaczyćzaczęła,rzucaćsięwstrachu
przedszczurami.Szczuryjejsięwidziałyniesamowite,
spa​sione,całemnó​stwo,ty​siące,ty​siące...
Jakratować?Wharcerstwiewykładanoratownictwo,
pierwsząpomocwnagłychwypadkachskaleczenia,
złamania,zasłabnięcia...Atupostrzałbrzuszny.Cosię
robi,nami​łośćbo​ską,cosięrobiwta​kimwy​padku?!
Wkaż​dymra​zieprze​myć,oban​da​żo​wać.
Gorączkowoprzebierałwplecaku,szukającjakiejś
czystejszmatki.Niebyło.Postanowiłjużręcznik
przepłukaćipodrzećnabandaże,wtemusłyszał,raczej
wy​czułjakpo​wiewsweimię.
Matkapatrzyłananiego.Znatężeniem,zlękiem,jakby
wy​chy​lonakuniemuzza​wrot​nejkra​wę​dzi.
Mamo!Ma​tuluko​chana!
Uciekaj...Niepokazujimsię,bociebieteż...
Trans​port...Spe​cjalny!
Ztakimprzerażeniemwymówiłatosłowo,jakgdyby
zdradzałajakąśpotwornątajemnicę,zaktórążyciemsię
płaci.Myśląc,żeznówzamajaczy,spytałspiesznie,żeby
choćcośwy​do​być:
Aoj​ciec,mamo,gdzieoj​ciec?
Tam...Słabymruchemdłoniwskazałaprzed