Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wioski,doSzungpao,zetrzydzieścikilometrów,dokolei
najmniejosiemdziesiątalboicałesto...Czymożliwe,aby
byłazu​peł​niesama?
Dziewczynacisięwszędziewidzizbagatelizował
Ał​su​fjew.Za​czy​naszby​czeć,
amico
.
Posuwalisięjednakostrożniej,częstonasłuchując.
Wszystkotchnęłospo​ko​jem,przej​rzy​ste,sło​neczne.
Naprzełęczypomiędzygłazamiznaleźlidwaczarne,
cie​płejesz​czepo​pie​li​ska.
Ktośtuwnocyobozował.Tykisterczą.Nadogniem
go​to​wali.
Ogniskaogromne.Dużoichbyło,całyoddział...Może
Sre​bro​głowy?
Ałsufjewrozejrzałsiętrwożnie.Przesłoniłdłoniąoczy,
spoglądającnapanoramękędzierzawychsopek.
Porozrzucanewdoleleżałyjakowce,łagodne
wkształ​tachiweł​ni​stela​sami.Ro​so​cha​tejniebyło.
Gdzieuczorta?Szedłemnapołudnie,dojaru,potem
napołudniowyzachód,stamtądwzdłużrzeki,potem...
Nie,nicjużniewiem.Ja,widzisz,nigdywtychstronach
nieby​łemwy​znałwkońcu.
Topocopanmówił,żedziświeczorembędziemy
uLui-Tsina?
Atak,dlaku​rażu...Że​byśsięnieza​ła​mał.
Janiezłam​li​wych.Więcjak:znapandrogęczynie?
Nomó​więprze​cie,żezgu​bi​łemkie​ru​nek.
„Właśnie,nicinnegoniepotrafisz,tylkogubićkierunek,
ofiarojedna!”skląłgowmyśliWiktor,zastanawiającsię
nagłos:
Icote​raz?Wy​padawra​caćtam,gdziepanza​błą​dził.
Dotegobrodu?Dotejskałki,podktórąmnie