Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Podeszlidodrzwi.Damianspodziewałsię,żeTolekzapuka,ale
tenbezceremonialniewparadowałdopokoju.Okazałosię,
żeodgabinetuszefadzieliichjeszczebiurkosekretarki,którawłaśnie
uniosłagłowę.
–Dzieńdobry,panieTolku.–Błysnęławesołymuśmiechem
ispojrzałaukradkowonaDamiana.
Tenpatrzyłnaniązapalczywie,czując,jakkażdymięsieńwjego
cielesięnapina.Widzącjegonieustępliwywzrok,dziewczyna
wyraźniesięspeszyła.Damianniewiedział,cozrobiłnietak.
Wydawałomusię,żepowinnojejschlebiaćjegozainteresowanie,
jednaktanaiwnałaniaociemnychwłosachibrązowychoczach
najpewniejniebyłaprzyzwyczajonadotakiegobezpośredniegoflirtu.
Odwróciłwięcwzrok.
–Dzieńdobry,Patrycjo.Pięknajakzawsze.–Tolekrzucił
oklepanykomplement,nacopannazachichotała.–Marekusiebie?
–Tak.Zapytam,czywasprzyjmie.
Sekretarkawstałazzabiurka.Damianmógłpodziwiaćjejkrągłe
kształtywobcisłychczarnychspodniach,gdypowolnymkrokiemszła
dogabinetuobok.
Zapukałaiwsunęłagłowę,wypinającjednocześnietyłek.Damian
oblizałustazesmakiem,alegdydziewczynasięodwróciła,jegotwarz
znówprzybrałaobojętnywyraz.
–Proszę.–Pchnęłaszerzejdrzwi,poczymwróciłanaswoje
miejsce.
Weszlidoprzestronnegogabinetuszefatartaku.
–Witaj,Marku–powiedziałTolek,poczym,niepytając
opozwolenie,usiadłnaskórzanejsofie.
WzrokMarkaJaskólskiegonatychmiastpowędrowałwstronę
Damiana.
–Cześć.Akogóżtymituprzyprowadziłeś?–Lustrowałchłopaka