Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
doniegoprzemówi.
Sąsiadzaś–chudy,straszliwiewybujałymążowąskiejiostrej,jak
klingamiecza,zawadjackiejtwarzy,milczał,pociągająccochwila
wąsiskanadółiowijającniemisrebrneguzyszarejsamodziałowej
kapoty.
Nareszciestarzecniewytrzymał.Trąciłsąsiadałokciemwbok
imruknąłzdocinkiem:
–PanieJur!Jesteś,coprawda,nienajwyższymzcnegorodu
Haraburdówinflanckich,leczeodemtempore[tegożczasu]zawysoki
nato,abymmógłdojrzećnatwemobliczu,cozasięmyśliszotej
impreziecałejPanieHaraburdo,sąsiedziemiły,kiedyż,kiedyż?!
–Rychłopatrzeć,mośdzieju,jaknadążą.Bowidzicie,mośdzieju,
przezciżbęniełacnoimsięprzepchać.Nonlicet[nieprzystoi]szabli
wrobotępuszczaćwonejchwili...
PosłyszałtęodpowiedźmocnopokraśniałypanLewSapieha.
Krótkiegowąsadotknął,okiembłysnąłizapytałsiwegoszlachcica:
–Spiesznowaćpanu,mościKsawery,onegosławnegostraceńca
obaczyć?Burzysię,widzę,wstaremcielekrewLisówznamienita?
Lubicieoniejpodworachswoichrozprawiać,wiemotem...
–Krew,zaprawdę,jakmiódstuletni,waszadostojność,
coodinnychsnadniejSapiehowiewyrozumiećmogą,bonaszznak
herbowynoszą–odparłśmielesiwypanKsawery.–Quodattinet
[cosiętyczy]owegostraceńca,anoprzecież,żeśpieszno!Znaszych
tostronówprzesławnyjunakpochodzi!
Starzecażsięzaperzył,pokraśniał,jakrak,ipopołachżupana
rękamisięuderzyłzwielkiejochotyiniecierpliwości.
PanSapiehachciałcośrzecijużustaotworzył,leczniemiał
natoczasu.
Tysiącegłówporuszyłosięnagleizkażdychustwyrwałsięokrzyk
grzmiący:
–VivatJaroszKleczkowski!Gloriasławnemupułkownikowi!
Kleczkowski!Kleczkowskijedzie!
Roztrącająctłumpiersiąbułanegobachmata,dokrużgankakatedry
zbliżałsięmążwielcepostawny,aczmłodyjeszcze.
Wysoki,barczystynadmiernie,opiersiwypukłej,nibykopuła,
oszerokiej,bliznamipociętejtwarzy,naktórejpiękniesięrysowałnos
orliijarzyłysięfantazjąiwesołościąniebieskie,zlekkazmrużone,
krotochwilneoczy.Takwyglądałówjeździec.
Siedziałnasiodleniedbale,leczkażdyrozumiał,że–mocno
iwygodnie.Rękąpoprawiałzwisającąnabokszerokączapę