Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
olocie,film,słuchawkizmuzyką–pełenluksus.
PierwszezetknięciezAfrykąbyłonieciekawe.
NalotniskuwDouala(Kamerun)wstawałświt,woddali
majaczyłysylwetkijakichśbudynków,awszystkotozlane
strugamideszczu–
ciapałożabami
zupełniejak
wLondynie.Dopiero,gdyprzezwłazprzypatrywałemsię
rozładowywaniukontenerów,wionęłonamnie
cieplarnianympowietrzem–toniebyłaAnglia…Podczas
dalszegolotulastropikalnywKamerunieinapołudniu
RCAbyłprzykrytywarstwądeszczowychchmur.Dopiero
zniżającsiędolądowaniawBangui,zobaczyłemziemię.
JakżeinnaniżweFrancji!Tamwidaćbyłownocy
fantastycznegirlandykolorowychświetlików,
poukładanychzoświetleniadomówiulic.Tu–daszki
małych,okrągłychlubkwadratowychdomów,czasem
pokryteblachą.Anawet–sukces–zobaczyłempiętrowy
budynek.Słońcebyłoschowane.Kiedyszedłemprzez
płytęlotniska,czułemsięjakwnamiociezogórkami
uwujka-ogrodnika.
Portlotniczy
przypominaraczej
tandetnąpoczekalnięjakiegośdworcaautobusowego
wpodrzędnymmiasteczku.Choćnasłuchałemsię
wcześniejopodstępnychzłodziejach,tojednakodprawa
celnaiprzejęciebagażuprzeszłybezproblemów.
CzekałjużZbyszek,gwardianzBocaranga,który
przyjechałponassamochodem.Pozałatwieniu
formalnościzmoimpobytem,zobaczeniukatedry
iodwiedzinachudwóchksięży-Polakówpracujących
tunaparafii,wyruszamywdalsząpodróż,boodcelu
dzielinasjeszczesześćsetkilometrówdrogi,apozatym,
niemacozwiedzaćwtymmieście.
Trochęlepiejwyobrażałemsobiestolicę.Więcejniżsię
spodziewałemjesttuczerwonegobłota(takatujest
ziemia)iwięcejwalającychsięwszędzieśmieci.
Przyznajęszczerze,żetakiejestpierwszemojewrażenie:
dziadostwoitandeta.Anajbardziejdrażnimniewidok
kilku
wieżowców
iokazalszychbudynkówpaństwowych,
które,samejużpodstarzałe,nienadająwedługmnie
powagistołecznemumiastu,aletylko
zgrywająsię
nametropolię.Wwiększościsątopozostałościzczasów