Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
opadająceobfitymifalaminaczołowłosysugerowały,
żeichwłaścicielbardziejdumnyjestzeswej
powierzchownościniżzintelektu.Ibyćmożecałkiem
słusznie,choćbynajmniejniesprawiałwrażeniagłupca.
Portretznajdowałsięwmychrękachniedłużejniż
dwieminuty,kiedypowróciłapaniGraham.
Totylkoktośwsprawieobrazówpowiedziała
przepraszająco.Poprosiłam,żebyzaczekał.
Obawiamsię,żeoglądającdzieło,któreautorka
postanowiłaskierowaćpłótnemdościany,pozwoliłem
sobienaogromnezuchwalstwozacząłemaleczy
mogęzapytać…
Istotnie,to
było
zpanastronyzuchwalstwo,sir.
Iproszęmnieniepytaćotenobraz,bowiempańska
ciekawośćitakniezostaniezaspokojonaodrzekła,
próbujączłagodzićcierpkośćswoichsłówuśmiechem.
Jednakrumieniec,którywystąpiłnajejpoliczekiogień
płonącywjejoczachpowiedziałymi,żewrzewniej
gniew.
Chciałemtylkodowiedziećsię,czynamalowała
gopanisamapowiedziałemurażony,kiedy
bezceremonialniewyrwałamiobrazzrąk.Odkładając
gonaswojemiejsce,postawiłagotak,jakstałwcześniej
płótnemdościany,anastępniespojrzałamiwtwarz
iroześmiałasię.
Leczmniewcaleniebyłodośmiechu.Udając
obojętnośćipozwalającRosenachwilęrozmowyzpanią
domu,odwróciłemsiędookna,bywyjrzeć
naspustoszonyogród.Wkrótcejednakoznajmiłem
siostrze,żeporajużiśćiuścisnąwszyrączkęmałemu
dżentelmenowiorazskłoniwszysięchłodnodamie,
ruszyłemdodrzwi.PożegnawszysięzRose,paniGraham
wyciągnęładomniedłońiuśmiechającsiędoprawdy
czarująco,rzekłałagodnymgłosem:
Niechnadpańskimgniewemniezachodzi