Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
pieropozebraniu.Akuratdzisiajmamybardzowyjąt-
koweokolicznościimusimysiętamstawić.Trzebasię
śpieszyć,bozarazsięzacznie.
–Tojużteraz?–dopytałurzędnik,podnoszącorze-
choweoczyznadprotokołuprzyjęciaWiesława,który
gapiłsięnanich,nierozumiejącanisłowa.
–Obawiamsię,żetak.
–Aniechto.Notolecimy.
Ipolecieli.
***
KiedyWiesławotworzyłoczy,siedziałnatrybunach
ogromnej,owalnejareny,owielewiększejniżwyre-
montowanyzajegokadencjistadionpiątoligowejdru-
żynypiłkarskiejFCPędzle.Małobrakowało,awze-
szłymsezoniewskoczylibydoczwartejligi,aleich
głównynapastnikinadziejadrużyny–grającyznu-
meremsiedemMarcinGąbka–wyjechałdoWielkiej
Brytaniidopracywjednymztamtejszychwielkopo-
wierzchniowychsklepów.
Były
wójt
dokładnie
nie
liczył,
ale
zasiadał
wprzynajmniejtrzysetnymrzędzie.Zjakichśprzyczyn
bardzodobrzewidziałarenęisłyszałrozmowykrzątają-
cychsięnajejśrodkuprzeźroczystychoficjeli,mimo
brakunagłośnienia.Choćnacodzieńmiewałproblemy
nawetzojczystąmową,niespodziewanierozumiał
wszystkiejęzykiobce,którymisięposługiwali,anawet
miałwrażenie,żesammógłbysięzkimśdogadaćzaich
pomocą.Nieonjedenzdawałsiębeztrudurozszyfro-
wywaćlingwistycznymiszmasz.Pojegolewejstronie
6