Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
PiotrMrokRW2010
Lubelskamaskarakotempodwórkowym
Wodpowiedziblondaszacząłmieszaćzupęowielemocniej,jakbyucierał
kogel-mogel,głośnoprzytymsapiąc.
-Widzicie,zkimjamuszępracować?-zapytałanasMaria.-Jedenfaszysta,
drugisocjopata,aten...-tupokazałananaszegokierowcę,którywziąłzpółki
głębokitalerziszedłdoHansa,najwyraźniejbynalaćsobieśmierdzącejzupy
-szkodagadać...
-Nienarzekaj,mojadroga-powiedziałłysol-jakcitakniepasowałem,to
przecieżmogłaśwziąćprofesorka.
-Jasne.Andrzejwyjąłbymuserceprzezgardłopokilkusekundachwspólnej
drogi.Wystarczyłoby,żebytenstarydureńotworzyłusta.
-Nienawidzęnauczycieli,przeztychskurwysynówdostawałemlanieodmatki
-odezwałsięzapomnianyniecoprzyjemniaczek,którystałprzyoknieiwpatrywał
sięwzamieć.
-Akogośpanlubi?-zapytałemjakośtakodruchowo.
-Tak,matkę.Kochamnadżycie-odpowiedział,nadalkontemplującśnieg.
Hansiłysoljaknakomendęwybuchnęligromkimśmiechem.NawetMaria
pozwoliłasobienadelikatneuniesieniegórnejwargi,choćwyraźniepróbowałasię
powstrzymać.
-Cowtymtakiegośmiesznego,żefacetkochamatkę?-zdziwiłsięMarek.
-Tochybadobrze.
Tauwagaspowodowała,żezaczęlisięśmiaćjeszczegłośniej.Łysytakwalił
pięściamiwstolik,żezupazmiskiochlapaładrewnianyblat.Mariaodwróciłasię
tyłemiopartagłowąościanępozwoliłasobienacichychichot.
Spojrzałemnadrabawkapeluszu,obawiającsię,żezarazwpadniewamok
izakończyimprezęgwałtownymfinałem,podczasktóregobędziemymogli
obejrzećswojewnętrznościrozmazanepościanach.Aleodziwoonteżsięśmiał.
22