Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
C.Olheiser.Dotknąłemklamki.Wstałnamójwidok,
gestemwskazałfotel.Sampochwiliwahaniapodszedł
dozestawukasetnacałejścianiepokojuiwyjąłzwnętrza
jednejbutelkębourbona.Bezzbędnychpytańnalałmipół
szklankiiciurknąłsobie.Wjegoporcjinieutopiłabysię
nawetsparaliżowanamucha.Podałmiszklankęiusiadł
wdrugimfotelu.Przytrzymałempierwszyłyknajęzyku,
ażpoczułemsmakalkoholu.Trwałotodługo,ale
następnełykibyłyjuższybsze.
–PosłuchapanpanaRadera?–zapytał.
–Co?
–Mamypodgląddoseparatki.Zrozumiałem,żeprosił,
abypanwycofałsięztejsprawy.
–Jestpanpewien?–zabełtałemwhisky.
–Jestem.Zresztąjegostanjednoznaczniewskazuje,
żemaciedoczynieniazezwierzętami,bestiami.Nawet
zwykłyoglądaczkryminałówzrozumie,żenadepnęliście
komuśnaodcisk.–Wychyliłsięwmojąstronęistarałsię
mówićbardzoprzekonująco.
–Rzadkooglądamkryminały.–Zapaliłempapierosa
izaciągnąłemsięostrożnie.Pochwaliłemsiebie
zaprzezorność:podrażnionedziesiątkamiwypalonych
przeznocpapierosówgardłosyknęłoizapiekło.
DoktorWalterC.Olheiserniezrozumiałmniealbo
udał,żeniezrozumiał,bowstałiprzyniósłjakąśtekturkę.
Usiadłponownie,kładąckartoniknastoliku.Patrzyłem
wścianę.
–PanieYeates–nieustawał–Radermaoderwane
praweucho,wybiteleweoko,złamanążuchwę
poprawej,złamaneleweramię,praweprzedramię,
wyłamanepalcelewejdłoni.Dalej…–nabrałpowietrza
dopłuc–…odbitąprawąnerkę,zmiażdżonelewejądro
iprawekolano,złamanąlewągoleńipogruchotane
praweśródstopie.Niechpanpopatrzy–podsunął
mikartonik.
Oderwałemwzrokodściany.Sylwetkamężczyzny
narysowanaczarnąkreskąnabiałympapierzebyła