Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Doniczegoinnegoniejestemzdolny.Czasemwydaje
misię,żeniezbytkochałemcórkęiżonę,skorotak
szybkoichśmierćprzestałamnieboleć.Nieczujęradości
nawiadomośćoschwytaniumordercy,jestempusty.
Wciążmyślę,dlaczegoontorobił.Przecieżnawetnie
zawszeodbierałokup…
–Tozwierzę.Mordujedlaprzyjemności.Nie,nie
zwierzę.Zwierzętaniemordujądlaprzyjemności…
–Odrazuuświadomiłemsobie,żetonieprawda.–No,
znamjedno,aletomutant,wytwórludzkiejwyobraźni,
spaczonejmoże–poprawiłemsięszybko.–Chinagliajest
poprostuczłowiekiem.Ludziechcąbyćsławni,wielcy,
bogaci,potężni.Czasemzawszelkącenę.Takmyślę.
–Wstałemizgarnąłemdokieszeniportfel,papierosy
izapalniczkę.–Idę.
Wpołowiedrogidodrzwizatrzymałemsięjeszcze
ipowiedziałemprzezramię:
–Wyjedźgdzieś,znajdźsobiejakieśzajęcie.Róbcoś.
Zadzwonięzakilkadni.–Wyszedłem.
Gdyodjeżdżałem,zpiskiemoponzahamowałprzed
zaniedbanymtrawnikiemżółtywczarnepasysamochód
ekipywydańspecjalnychkanału4N.Wmonitorze
wstecznymzobaczyłemobwieszonychbardzo
profesjonalniewyglądającymiszpejamimężczyznidwie
kobiety–jednajużustawiałasięnatledomuGeorge’a,
drugazasłoniwszyjejwłosytryskałaczymśnatwarz.
Pomyślałem,żetęchęćsławy,poklasku,wybiciasię
zszarzyzny,to,oczymmówiłemprzedchwilą,znam
chybabardzodobrzezautopsji.
Oddaliłemsięstatecznie,kilkaprzecznicprzejechałem
jaknaautopilocie,niewiedzącwłaściwie,dokąd
zmierzam–odjeżdżałemtylkooddomu,wktórym
mieszkaładwudziestaofiaraChinaglii.Dopierogdy
skręciłemwFDRAvenue,zdecydowałemsię.
Przejechałempółkilometraiwyhamowałemprzed
sklepemEllisa.Poprzebyciukurtynypowietrznej
zanurzyłemsięwchłodnym,czystymijasnymwnętrzu.
Kawałkiikawałymięsaróżnejwielkościprawiecałkowicie