Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
pojawiasięwszparcedrzwiszafyistwierdza,żebolerko
jestjużwystarczającoobrzydliwe.Niemamjużwtedynic
dostracenia,próczprzeżarcia,zlekkimsercemoddaję
narzutkępotrzebującymizalewamniewiarawpogodne
ludzkietwarze.
Czasemuciekamwmyślachwopieszałestareczasy.
Niekończącesiębiciezegara,stylbiedermeier,
polerowaniemeblibawełnianąszmatkąiwymyślanie
nowychsłów,abyskrócićsobieczasoczekiwania
nakolejnych,zapowiedzianych,rzeczjasna,gości.Nowe
słowarodząsięwmojejgłowiezzadziwiającąwręcz
prędkością,wpięćsekundpowstałybywięcgadadło,
huśtawiakiścisłowidz,animbysięgośćzdążył
wysmarkolićwhaftowanąchustkę,naświeciebyłybyjuż
ponaglator,szwargocerirejwaszka.Apotemmoigoście,
wyglancowanaparka,boinnychbymdodomunie
wpuściła,dośćzaskoczeni,patrzyliby,jakpodmoim
balkonemzbierasięgromadkazagluconychdzieci,
którymspuszczamnakołowrociewiaderkopełne
nowiusieńkichsłów,którepotemnakarteczkachroznoszą
pocałejdzielnicy,bo,ach,zdobyciesercmłodego
pokoleniatokluczdosukcesu.
Ulica,którąwidzęzbalkonu,toniestrawneciastoświat,
którestajemiwgardlezakażdymrazem,kiedyusiłuję
zachowaćchoćpozorypowagiiwpałaszowaćje,niczym
robiącądomniesłodkieoczymalinę.Żadnazciebie
malina,niezgrywajsię.Dobrze,żezczasempojawiasię
przynajmniejwczłowiekucośwrodzajusprytu,botak
pozatymczas,niczympowódźbrzegi,rwienasze
doświadczenianastrzępy,niemiłosiernieodpływające
gdzieśwmrok,bytampołączyćsięwkontynent
fałszywychwspomnień.
Zakładając,żesiedzimywsamolocie,przed
lądowaniem,kiedyzasłonachmurrzedniejeinaszym
oczomukazująsięwzruszającemikrodrogiimikrodomki,
wktórychprawdopodobnieżyjąmikroludzie,zapytuję,
drodzywspółpodróżni,iluzwaschętniezrobiłobyłubudu
izrzuciłobynaktóryśzmikrodomkówbombę?Alebysię
paliło,fajniusiżar!Jezu,no.Wiadomoprzecież,żeżyjący