Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
mowę.Sierotadrżała,słuchając,Kalinowskabladła,
magnatkasięuśmiechała.Możeteszorstkiesłowa
bawiłyjakcośrzadkiego.Onasłyszałatylkopochlebstwa
lublękliwepotakiwania.Iotozachorowałaimiała
umrzeć.
Rządca,wyprawiwszydepeszęikoniepoksiędza,już
sięniekładłspać,siedziałnazydelkupodpiecemigotów
nakażdewe​zwa​niezpa​łacu,roz​my​ślałnadswojądolą.
Marzeniemtegoptakazgniazdawyrzuconegobył
własnykęsziemiipowrótdosfery,wktórejsięurodził.
Nieużywaćmusięchciało,niepanować,alewrócić
dotowarzystwaistosunków,zktórychwyszedł,
odzyskaćswemiejscewświecie.Niepogardzał,nie
wstydziłsięswejbiedyipodrzędnegostanowiska,alenie
uwa​żałgozawła​sne.
Byłjakprzechodzieńwprzydrożnejoberży,nieżył
zewspółoficjalistami,nieobcowałznimi,boczuł,
żetuniepozostanieanisięznimizżyjeiżetak
zdemoralizowani,niezdołałbyichdosiebiepodnieść.
Niezro​zu​mie​libygona​wet.
Dowyzwoleniarachowałpotroszenalegat
Wojewódzkiejzapewne,aleprzedewszystkimrachował
nasiebie.Opętanyswąideą,stałsięskąpcem,zpensji
składałgroszdogrosza,obywałsiębeztytoniu,bez
cieńszegoubrania,beznajmniejszejfantazji,imarzył
napo​czą​tekoma​łejdzier​ża​wie.
Wokolicyznałwszystkiefolwarki,obrachowałje,
oce​nił,oje​denjużna​wettrak​to​wałzwła​ści​cie​lem.
Terazjużtargudobije.ŻebymuWojewódzkazapisała
trzytysiącerubli,więcejnieżądał,idniabyjednego
tuniepozostał.Poszedłbynaswoje!Naswoje!Iuśmiech
ogar​niałmutwarzsu​rową.
Matkabyznowugniazdomiałanastarelata,jego