Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Naglemoimoczomukazałysięscenywalki.Bitwy,wktórej
ścierałysiędzikiebestiezbezbronnymimieszkańcamidomostw.
Wściekleobnażającsweostrezębiska,atakowały,rozrywającna
strzępywszystko,coznalazłosięwzasięguichszponów.Nie
przypominałyżadnychznanychmidotądstworzeń.Byłyprze-
rażające.
Niemogłamnatopatrzeć…Odwróciłamgłowę,alenapróż-
no.Zewsząddochodziłydomnieumęczonekrzykimordowa-
nychistot.Uświadomiłamsobie,żetozamekidomostwa,które
miałamprzedsobą,byłyatakowane…
–Przestańcie!Przestańciezabijaćtychludzi!–krzyczałamnaj-
głośniejjakpotrafiłam,leczniktniesłyszał,niktniezareagował.
Naglenapowrótznalazłamsięwswoimłóżku.Oddychałam
nierówno,apiżamakleiłamisiędoskóry.Jezu,cotobyło?Moje
życieitakbyłodośćpopaprane,dlategoniepotrzebowałamdo-
datkowychatrakcji.Niezastanawiającsięnadtymdłużej,ze-
szłamzłóżkaiposzłamprostodołazienki.Podrodzezabrałam
zesobączystąbieliznęiręcznik,spychająctymsamymsenne
pozostałościwgłąbgłowy.
Gorącypryszniczawszekoiłmojerozdygotanemyśli,które
zaczynałykrążyćwokółspotkaniazEmmą.Godzinabyłajesz
-
czewczesna,dlategomiałammnóstwoczasunadoprowadzenie
siędowzględnegoporządku.
Przeglądajączawartośćszafy,skrzywiłamsię…
Taknadobrąsprawęniemiałamodpowiednichciuchów.Pod
tymwzględem–noioczywiściesportteżsiędotegozaliczał–
byłamkompletnymbeztalenciem.Wyciągnęłamtelefonzjean-
sów,któremiałamnasobiewczorajszegodniaiznalazłamnu-
merdoprzyjaciółki.Odebrałapodrugimsygnale.
–Hej,cotam?–Miaładobryhumor.
44