Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Eeee…
–Takmyślałam.Trzebabyłozemnąjechaćwzeszłymtygo-
dniunazakupy.Zapółgodzinybędęuciebie.Przyniosękilka
rzeczyinapewnocośwymyślimy.
Potychsłowachrozłączyłasię.
Możnasiębyłotegoponiejspodziewać.Jakzawszenaposte-
runku,gotowapomócjaktylkosiędało.Przyjaciółkaskarb.Cze-
kającnaEmmę,napisałamsmsadoAdama,czyspacernadalak-
tualny,iwyszłamzpokojuprzywitaćsięzdziadkami.Krzątali
sięwkuchni,przygotowującśniadanie.
–Dzieńdobry,kochanie–rzekłdziadek.–Jakwrażeniapo
wczorajszychkorkach?
–Niedoszłydoskutku.
–Acosięstało?–zmartwiłasięstarszakobieta.–Adamsię
niezjawił?
–Nie,nie,babciu.Adamsięzjawił,alemusiałszybkowyjść.
Dostałtelefonzwiadomością,żejegoprzyjaciel,Ivan,miałcięż-
kiwypadekileżywszpitaluwśpiączce.
–Och,namiłośćboską!–przestraszyłasię.–Miejmynadzie-
ję,żewszystkobędziedobrze.Odmówiędziświeczoremmodli-
twęzaniego–rzekłaztroską.
–CzytenIvanmananazwiskoBlack?ChłopakJeremy’ego
iMargaretBlacków?Tych,comająsklepjubilerski?–dopyty-
wałdziadek.
–Tak,toon.Adlaczegopytasz?
–Znamichrodziców.Porządniludzie.Pewniestraszniesięte-
razzamartwiają–stwierdził.–Aczywiadomocotozawypadek?
–Wzasadzietowiemtylko,żesamochodowy.Takszybkosię
wszystkowczorajpotoczyło,żenawetniezapytałyśmyokonkre-
46