Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Proszę.Tylkomocną.Albonie,paniZąbik,niechmipanidasamegowrzątku,zrobię
sobieneskę.
Obcymężczyznawszedłdonastępnegopokoju,adojrzawszyWilczyńskiego,przywitał
sięznimserdecznie.
–Ażtutrafiłem,jakpanwidzi–roześmiałsię,kładącnakrześlebrązowąteczkęi
kapelusz.
–Ciągletasamasprawa?–spytałWilczyński,częstującgopapierosem.Był
zadowolony,żenieoczekiwaniewizytaprzerwałajegokłótnięzAdamczakiem.
–Tak.Okazujesię,żetenfacetpracowałkiedyśwCentraliGarbarskiej.
–Unas?–zdziwiłsięreferent.–Tomusiałobyćjużbardzodawno.Niepamiętam
nikogootakimnazwisku.
–Ach,nooczywiście.Przecieżtobyłodziewięćlattemu.Panbyłchybawówczas
jeszczewszkole.
–No,takimłodytoznówniejestem–roześmiałsięWilczyński.–Chociaż…słowo
daję,żedziewięćlattemubyłemdopierowjedenastejklasie.Mapanracjęinspektorze.
InspektorzPaństwowegoBiuraKontroli,TadeuszKowalski,przyglądałmusięz
rozbawieniem.Jegoszczupłatwarzoostrychrysach,złagodzonychmiłymuśmiechem,miała
kolorytżółtawyjakkośćsłoniowa,apodoczamiiobokustbiegłagęstasiećdrobniutkich
zmarszczek.
Drzwiotworzyłysięgwałtownie,dopokojuwpadłraczejniżwszedłblady,łysawy
blondynwniebieskiejmarynarcezwelwetu.
–Jasiu,daszpapierosa?–zwróciłsiędoWilczyńskiego.–O,przepraszam.Nie
wiedziałem,żemaszinteresanta.
–Proszę–Kowalskipodsunąłmupapierośnicę.
–Serdeczniedziękuję.Odwdzięczęsięprzyokazji.Panpozwoli,Łaciak,zoddziału
gospodarkimateriałowej.
–Kowalski.
Podalisobieręce.
–Ładnapogodadzisiaj,co?
–Owszem–uprzejmieprzytaknąłinspektor.
–Cotoja…tego.AKolasińskiegopanzna?
–Słuchaj,możebyśminieprzeszkadzałwrozmowie,dobrze?–powiedziałWilczyński
niechętnie.
–Jużuciekam.Możnajeszczenadrogę?–wyciągnąłzotwartejpapierośnicydwa
nGrunwaldy”,przytknąłbłazeńskopalecdoczołaiwyszedł.
PoprzedniegowieczorubyłwTeatrzeDramatycznymnanUczciemorderców”,cały
czaschichotałjakszalonyiterazusiłowałpowtórzyćtamtedowcipy.Każdegoznapotkanych
kolegówpytałzudanymroztargnieniem:nKolasińskiegopanzna?”.Gdysłyszałodpowiedź:
nnieznam”,pytał,duszącsięześmiechu:nakogo?”iszedłdalej.Zaczwartymrazemjednak
ktośodparł:nZnam”iŁaciakowizabrakłokonceptu.Zastanawiałsię,cobywówczas
odpowiedziałautorustamiswegobohatera,aleograniczonawyobraźnianiepodsuwałamu
nicinteresującego.
Wilczyńskizaprowadziłinspektoradodziałukadripożegnawszygo,przystanąłw
zamyśleniunakorytarzu.Miałkłopotynaturyfinansowejizastanawiałsię,odkogoby
pożyczyćdwieścieczytrzystazłotych.PrzezchwilęprzyszedłmunamyślKowalski,ale
odrzuciłtenprojekt.Mimowszystkoznalisięjednakzbytmało.
Tak,alewiedział,żeMarianiemajużpieniędzynadom.Bieliznęzpralnimożnabyło
odbiedywykupićpierwszego,pozostajerachunekzaświatłoigaz.Noijedzenie.Dowypłaty
jeszczecałytydzień.