Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Joemniewezwałwyjaśniaburmistrz.
Cotusiędzieje,kotku?Możnatusobienielegalnie
chlapnąć?pytaZuzuprzymilnymgłosem.
Drzwiotwierająsię,odsłaniającgłównąnawę
zamienionąwlazaret.Zgrubszalicząc,22pacjentów
leżynawózkach.Lekarzeuwijająsięjakwukropie;
kitle,maskiochronne.Trzaskajądrzwi.
1zlekarzypodchodzidoburmistrza,którywędruje
odwózkadowózka,studiującśpiącychpacjentów,
wśródktórychniezabrakłonawetproboszczaparafii
św.Ludwika.
Jaksytuacja,doktorze?pytaburmistrz.
Mamy22pacjentów.Wszystkieśrodkiuspokajające
zawodzą,jeślinieliczyćsnu.
Odkiedytotrwa?
Odrana.Doniesiononamstąd,żeludziezachowują
sięw„sposóbbezrozumnyiwyzywający”,dostają
białejgorączki,miotająsięjakryby,wykonująruchy
taneczneonazwie„orleskrzydła”czy„rajcowny
zderzak”;kręcąwąsynaMooche’ai„strugają
ważniaków”.Aleprzejrzeliśmynawylotściemę
Czarnych,tocałemambodżambo.Odrazuzapachniało
namtoDżesGru,bakcylem,którydałsięweznakijuż
wlatach90.zeszłegostulecia.Zidentyfikowaliśmyplac
Congojakoogniskozapalnezarazy,więcprzygrzaliśmy
wtamtąstronęzbateriiantidotów,aleepidemia
zaczęłagraćznamiwkotkaimyszkę,znikając
zjednychdzielnic,żebyodrodzićsięwinnychzawsze
odwakrokiprzednami.
Możedałobysiętowłożyćpod1ztychwaszych
mikroskopów?Podjąćdziałaniaprewencyjne,żeby
tocholerstwoprzystopować?Pamiętaszchyba,
żenadniachzaczynająsięwybory...