Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Mamoodzywasię,odzyskawszypanowanienad
sobąwiesz,żetatoniepowinienprowadzićwtakim
stanie.
Twójojciecnadaljestświetnymkierowcą.Gdyby
byłoinaczej,nigdziebymznimniepojechała.
Ajeślizjegowinybędzieciemiećwypadek?Jeśli
kogośpotrąci?
Zdajęsobiesprawę,żetosłusznauwaga,niemniej
jednakznamJohna.
Nikogoniepotrąci.Jeślipozwalasię
szesnastolatkomszalećnadrogach,totwojemuojcu,
którynigdyniebyłnotowanyzawykroczeniadrogowe,
teżwolno.
Bożedrogi,mamo!wzdycha,cooznacza,
żekapituluje.Gdziejesteście?
Nieważne.Robimysobieprzerwęnalunch.
Dokądjedziecie?
Niepodobamisiętazabawawdwadzieściapytań.
Mamwątpliwości,czypowinnamjejpowiedzieć,ale
mówię:
JedziemydoDisneylandu.
DoDisneylandu?!WKalifornii?Chybażartujesz.
Wtymmomencieuprzytamniamsobie,żemojacórka
lubidramatyzować,odczasugdybyłazasmarkaną
nastolatką.
Nieżartuję.
Chybapowinnamszybkozakończyćrozmowę.Kto
wie?Możepotrafiąwyśledzić,skądsiędzwoni,jak
nafilmiewtelewizji.
OBoże.Niemieścimisiętowgłowie.Zabrałaś
przynajmniejkomórkę,którącikupiliśmy?