Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
comasweimię,poczuł,żeuczuciepodniecenia,skupionejakzawsze
wbrzuchu,nasiliłosię.Zgiąłgokrótki,intensywnyból.Zatrzymałsię
iprzygryzłdolnąwargę.Żebytylkonietrzebabyłokucaćwkrzakach.
Nietu.Stałschylony,patrzącnaczubkisandałów,starałsięoniczym
niemyśleć.Wiedział,żetouspokaja.
Bólodpłynął,Muszkarozejrzałsię,pchnąłramępofurtce,która
wciążjeszczewisiałanajedynymzawiasie,iwszedłdośrodka.
Byłojużgrubopopołudniu.Cieniesięwydłużyły.Trzynajbliższe
topoleprawiedotykałynimiścian.
Miejsce,doktóregoMuszkaprzychodził,pozostawałowzasadzie
odsłonięteiniedocierałytucieniedrzewzeskrajułąki,adolasustąd
byłodalejniżdodrogizkocimiłbami,leczMuszkamiałwrażenie,
żewchodzącwnieprzekraczagranicęsłońcaiciemności.Jakbytoono
samowytwarzałocień,chłódiwilgoć.
Ostatniednibyłyciepłe,leczcałelatoszareideszczowe.Nocą
temperaturaspadałatak,żeSurmaczowaprzyniosłaimnawet
dopokojuelektrycznypiecyk.Mówiła,żerwienaszybkąjesień,ale
minęmiałaprzytym,jakbywołałanaobiad.Obojętnąinieobecną.
Powinnistądjużdawnowyjechać,Muszkajednakmiałswojemiejsce,
aona,należakupodjabłonią,wydawałasięnieruchomajakpostać
nazdjęciuzzapomnianychwakacji.Mówiła,żenapoczątekroku
szkolnegobędąwdomu,alenierobiłanic,comogłobyświadczyć
otym,żewyjadąstądkiedykolwiek.
Wszystkiecienisteiwilgotnekąty,składzikzadomem,obok
któregowylewanozawszewiadrozbrudnąwodą,krzakiporzeczek,
międzyktórymigrzebałykury,weranda,choćbyłaodsłonecznej
strony,oddawałyterazpokażdejnocygłębokąwońziemiiłopaty,
butwiejącychliściiszmat,dnałodziiściandomówstojącychnad
samymzalewem.
Tobyłydobrezapachy,boprzypominałyMuszcemiejsce,
doktóregoprzychodziłprzezcałewakacje.Onsam,tylkoon.
Dotknąłścianyswegomiejsca,byłaprzyjemniechropawaizimna.
Zajrzałprzezoczodółokna,patrzyłchwilę,przechylonyjak
natrzepaku,czekającoczyprzywyknądociemności.Niczegonie