Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
chybażeniezasłużyciezamilkłnachwilę,najego
nieprzyjemnejtwarzypojawiłsięgorzkigrymas,mający
zapewneprzypominaćuśmiech.Zironiąwgłosie
dokończył:Takwięcniebędęsięzbytniorozwlekał,
wieta,comatarobić!Aja,życzącszanownympanom
miłej,przyjemnejiowocnejpracy,tradycyjnieodwołuję
siędopozostałościwaszychzdegenerowanychumysłów
iproszę,jeszczerazpodkreślamproszę!abyście
zachowywalisięspokojnieiprzyzwoicie,jak
nagrzecznychchłoptasiówprzystało.Amen.
Klawisz,najwyraźniejrozbawionyidumnyzeswojej
krótkiejprzemowy,energicznieobróciłsięnapięcie
irzuciłprzezramię:
Naprzód!
Mężczyźniwwięziennychdrelichachbezładuiskładu
ospaleruszylinawprost.
Strażnicystojącywgrupieniecozprzodupoprawej
stronie,gorliwiesłuchaliopowieścijednegoznich
inaglewybuchligromkimśmiechem.Chaos,nieład,
brakczujnościtowłaśniedałokrótkąchwilęogólnej
dezorientacji.Szansa.Okazjajednanatysiąc.Ileż
mogłatrwać?Kilkasekund?Możekrócej?Ile?Reakcja
jednegozeskazańcówidącegowdrugimszeregu
wogóleniebyłazaplanowana.Żywioł.Pierwotnyzmysł
wziąłgóręnadrozumem.Instynkt.Mężczyzna
nieznaczniezwolnił,przykucnął,szybkimspojrzeniem
oceniłsytuacjęipłynnymruchemrzuciłsięwtył
wkierunkunajbliższegopojazdu.Kiedyzabrakłomusił,
pomógłswemuciałuwykonaćobrótischowałsię
zawewnętrznączęściąkoła.Znowuinstynkt.Leżąc
wukryciu,znapięciemobserwował,jakstrażnicy
zaczynająformowaćrozciągniętyszykizachodząc
lekkimpółkolem,zamykajątenżałosnykondukt.Szary
tłuczeńwysypanynawzniesieniuspecyficznie
zachrzęściłpodstopamiidących.
Sercewaliłomujakopętane,niepotrafiłzapanować