Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
pomknęłyperyferiamiStrzelecOpolskich.Zmierzając
drogąwkierunkuKrapkowic,pokilkuminutachjazdy
minęłytablicewytyczającegranicemiasta.Teraz
asfaltowawstęgaszosywiłasiępośródmalowniczych
pólilasówzatopionychwlipcowymporannymsłońcu.
ZostawiwszywtyleniedużąwieśKalinów,trzy
kilometrydalejpojazdyskręciływleśnądrogę.Sunąc
wyboistymtraktemprowadzącymwgłąblasu,wpadły
wramionaciszyiprzyjemnegochłodu.Tutajdokładnie
byłowidać,jaksmugisłonecznegoświatłaztrudem
przebijająsięprzezkoronydrzewiznajdując
gdzieniegdziewolnąprzestrzeń,niczymsztylety
zatapiałysięwgęstymposzyciu.Przyrodajeszczespała,
trwającwbezruchu.Odgłossilnikówismródspalin
uderzyłwtennaturalnyspokójjakkamień
wniezmąconątońwody,awszelkazwierzynaileśne
duszkiumknęłyspłoszoneipochowałysięwzielonym
gąszczu.
Popiętnastuminutachjazdyautobusyzatrzymałysię
namałejpolanietużprzedbiegnącymwzdłużnasypem
kolejowym.Oponypojazdówschlapanerosąmieniłysię
czarno-stalowymblaskiem.
Odkilkutygodniprzewożonowtomiejscetanią
więziennąsiłęroboczą.Skazaniwykonywaliżmudną,
monotonnąpracęprzyrenowacjitutejszejlinii
kolejowej.Samarobotawłaściwieniebyłaciężka,
apozatymprzestrzeń,las,bezkresneniebo…
oddychającpełnąpiersią,czułosięzapach
upragnionejwolności.
Skazańcypowoli,bezpośpiechu,wychodzili
nazewnątrziustawialisięwdwuszereguprzed
samochodami.Najstarszyrangąstrażnikwszedł
nanasyp,stanąłwrozkroku,spojrzałnazegarek,
siarczyściesplunąłirzekłdonośnymgłosem:
Dobratwardziele,jestósma.Kołopołudniazrobimy
przerwę.Krótką,bokrótką,alezrobimy,comitam.No,