Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
teżniecotriumfalnie.
–Poprostuodtrzechdniniewyszłamztejbudy
–powiedziałagłośno,choćniktniemógłjejusłyszeć.
–Izwyczajniemamochotęnaspacer.Zaczerpnę
świeżegopowietrza,obejrzęmiasteczko…
Komujasiętłumaczę?–skarciłasamąsiebie.–Przecież
wiem,cochcęzrobić,ityle.Aleniemamzamiaruwcale
sięznimspotykać.
Ostentacyjnieodwróciłasięplecamidowciążkołyszącej
siękotwicyiwyszłazeZłotejRybki.
Wwielulokalachnadaltrwałazabawa.Jednaksądząc
zdźwiękówdobiegającychzwnętrzalokali,byłytoraczej
dyskoteki.Widocznieniewszyscyturyściceniliżeglarskie
piosenkiiprzyjechalitylkopoto,abyżeglować.
–Unasimprezysąwpiątkiisoboty–wyjaśniłjej
Rysiek,gdyprzyjmowałjądopracy.–Wtedyprzychodzi
zespółigrająnażywo.Tradycyjnie–szantyinicinnego.
Trzymamyklimat,takmabyć.Isiedzimydooporu,więc
przygotujsięnabezsennenoce.Zatowtygodniukuchnia
kończyodwudziestejdrugiej,potemtylkobariteżnie
dłużejniżdojedenastej.No,możewpółdodwunastej.
Jagodamiałanadzieję,żeprzedweekendemdojadą
nowekelnerki,boniewyobrażałasobiepracyprzez
czterdzieściosiemgodzinprawiebezżadnejprzerwy.
Terazobserwowałaprzezchwilęludzistojącychprzed
jednązdyskotek,słyszałaichgłośneśmiechyirozmowy.
Wiedziała,żemogłabybyćwśródnich.Przecieżprzez
ostatnielatawłaśnietakspędzałaczas–zabawa,alkohol,
głośnamuzyka.Dlaczegowięc,patrzącnanich,czuła,
żenicjąztamtymświatemniełączy?
Żenibybliżejmidozakurzonegopokoikunazapleczu?
–zadałasobiepytanie.–Nie,bezprzesady…
Ajednakczuła,żeniechciałabybyćnamiejscu
imprezowiczów.
Poprostujestemzmęczona–doszładowniosku.
–PrzecieżgdybyMirekbyłinny…