Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
rozsądne.Sugerowałjej,żebylepiejzrobiłamagisterium
zhiszpańskiegoiangielskiego,poradziłabysobiebez
truduiniemusiałabypoświęcaćtyleczasunanaukę,ale
wujAlberto,jejwielkiautorytet,byłswegoczasuznanym
naKubieprawnikiemiYadirauparłasię,żepójdziewjego
ślady.Zawzięcietrzymałasięswojegoplanu.Ktowie,
możewmarzeniachdrukowałajużwizytówki:mec.Yadira
Beranová.WHawanienieprzyjęlijejnastudia,więc
totutajpróbowałacośudowodnić.Pytaniekomu?
Znówodezwałsiętelefon.TymrazemSMS.
Zadzwoń!
Radimlekkosięzaniepokoił.Yadiraewidentniemiała
problem,któregonieumiałarozwiązaćsama.Wybrał
numer,rozważając,cosięmogłostać.Możeznowu
alarm.Wzeszłymtygodniusamsięwłączył,wcześnie
rano,Radimbyłjeszczewdomuiszybkoudałomusię
usunąćusterkę.Alejeżelisystemzacząłwyćteraz,
opółnocy,aYadiraniewiedziała,jakgowyłączyć,mogła
wpaśćwpanikę.
Cośsięstało?zapytał,kiedytylkoodebrała.
Marek…–Ztonujejgłosuzrozumiał,żeniechodzi
oalarmanipodobnąbłahostkę.Zorientowałsięteż
potym,jakoddychała.Zdawałomusię,żeszlocha.
CoMarek?
Spadł…
Płakała.Terazbyłjużtegopewien.
Skądspadł?
Wiedział,wiedział,nimodpowiedziała.Jegosynspadł
zgalerii.Szedłdotoalety,jakzwyklesiębał,możenawet
biegł,żebyszybciejmiećzasobąznienawidzonądrogę,
wpanicepotknąłsięi…
Zzze…ze…schodówszlochałaYadira.Apotem
powiedziałato,coodpoczątkuprzeczuwał:Marek…nie
żyje.
Zdrętwiał,poczuł,żenacałymcielewyskakuje
mugęsiaskórka.Ciałozareagowałonawiadomość
szybciejniżrozum.Dopieropochwilizrozumiał,
żedotragediidoszłowchwili,kiedyzastanawiałsię,czy
mawziąćAnetęnabiurku,czynapodłodze.Nadrugim
końcutelefonuYadirazupełnieprzestałatłumićszloch.