Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
morderczynię.
GronczewskiścigałprzezEuropęodprzeszło
miesiąca.Toonakilkanaściednitemusprzedałamukulkę
wbrzuchiznówzniknęła.Niczymzmorarozpłynęłasię
wrazzpiaszczystymwiatremhulającymnaulicach
Stambułu,ateraznadalnieustannieczaiłasięnagranicy
jegoświadomości,jakbymiałanaglezmaterializowaćsię
przednim,stworzonazmorskiejpiany.Igdybychodziło
tylkoojegochęćzemstyzatowszystko,costałosię
wlistopadzie,dałbyjużsobiedawnozniąspokójinie
podążałzakolejnymtropemdoMonako.Wróciłby
doWrocławia.Zacząłbynapoważniedoglądaćnowego
biznesu.Cieszyłbysięwkońcuosiągniętąwolnością.
TyleżeIwonanadalpozostawałazagrożeniem.Niedla
Konrada,aledlamężczyzny,którytakżestałsiękolejną
marą.Awłaściwemarzeniemsennym.Takim,które
odwiedzałogownajsłodszychgodzinachnocnych.
Wmiękkichmomentach,wktórychczułnasobie
aksamitneustairozgrzanepalce.Zktórychbudziłsię
spoconyirozczarowany,żenieijużnigdyniebędą
jegojawą.Nigdy…
Przystolikuoboknaglerozległsięgłośnyszczęk
sztućców.Gronczewskiwzdrygnąłsięiobudziwszysię
zletargu,rozejrzałsiędokoła.Szybkozorientowałsię,
żetotylkomężczyzna,któregomiałobserwować,upuścił
nóż.ItopodziałałonaKonradajakzapalnik.Zniecierpliwił
siębezczynnością.Przezniąznówzacząłmyślećotym,
cozostawiłweWrocławiu.Takiemyśleniebyło
niebezpieczne.Dlategomusiałdziałać.Potrzebował
wreszciezrobićcośoprócztego,żeodtrzechdni