Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Wspodniachbędziemiwygodniej.
Jeśliboiszsię,żeDurowcięzatozgani…zaczął
Gronczewski,aletymrazemtoAntekwszedł
muwsłowo:
Niebojęsięzaprzeczył,awidzącsceptyczne
spojrzenieswojegoopiekuna,powtórzyłjeszczepewniej:
Naprawdęsięnieboję,alezaufajmi,kiedymówię,
żetakistrójbędzielepszy.
OK,wkońcutotyjesteśekspertemzgodziłsię
znimKonrad.
JestempowtórzyłzanimMoskal,prostującsię,
bochciałpodkreślićtympewnośćswoichsłów.Itonie
jestmojepierwszerodeo.
Gronczewskiprychnął,alebezzłośliwości,raczejlekko
rozbawiony.
MiałeśjużtakichklientówjakDurow?zagadnął
jeszcze,przysiadającnałóżku.
Takbogatych?dopytałAntekzuśmiechem.
Jasne.
AgresywnychsprostowałKonrad.
Niebezpiecznych.
Ach,otochodzimruknąłMoskal.
Chwilęzwlekałzodpowiedzią.Oparłsięoznajdujące
sięzanimbiurkoidelikatnieodłożyłnaniekoszulę.
Gronczewskijużwcześniejwypytywałoszczegółyjego
pracy,alewtedywydawałomusię,żemężczyzna
poprostuzbierainformacje.TakjakAntekpróbował
zbudowaćprawdziwyobrazKonradazpółsłówek,