Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Uśmiechasię,nierozchylającwarg.Aleksanderwstaje,zaciskaręce
takmocno,ażmubielejąkostki.
–PożegnajsięzViolet–mówiPenelopa.–Jestempewna,żeznowu
sięspotkamy.
Aleksanderpodnosiwzroknadziewczynkę,najegotwarzpowraca
szorstkibrakzainteresowania.
–Dowidzenia,Violet.
–Dziękujęzaodwiedziny–odpowiadaViolet.AkiedyPenelopa
odwracasiędowyjścia,dziewczynkaudaje,żetrzymawrękachkulę,
apotempodnosikciuki.
Aleksanderuśmiechasiędoniejsłabo,zanimzostajewypchnięty
zadrzwi.
TegowieczoruVioletnieidziedobiblioteki.Przytulasię
doAmbrose’awjednejznajmniejszychbawialnioniskimsuficie,
dziękiktóremupokójwydajesiękojącyiprzytulny.Niemożeprzestać
myślećorozpryskującymsięmarmurzeiochłopcu,nagletak
przerażonym.
–Zupełniejakbynosiłamaskę–mówiViolet.–Jakbyosoba,którą
mywidzimy,toniebyłaona.Kimonajest?
Ambrosewpatrujesięwogień,wjednejręceściskaszklaneczkę
whisky.Marszczyczoło,jakbyoczymśzapomniał.
–Penelopa…znanasząrodzinęodbardzodawna.–Ostrospogląda
nadziewczynkęzgóry.–Cojejasystentcipokazał?
Violetwydymawargi.
–Nic.
Ambroseśmiejesięcicho.
–Jarównieżpamiętam,kiedytobyłoniczym.–Jegoręcedrżą,
kiedyodstawiaszklaneczkę.–Vi,to,cowidziałaśwkuchni,musi