Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
CzasamiVioletmyśli,żewujsłuszniesięmartwi.Ponieważ
przygoda,jaksięokazuje,tobardzopodniecającesłowo.Wkradasię
wgłąbklatkipiersiowejiciągnie,jakkosmicznastrunaprzymocowana
dokompasu,niewiadomodokąd.Całegodzinyspędzazamknięta
wbibliotece,pochylonanadmapąwewspaniałym,imponującej
wielkościatlasie,dopókijejwzrokniezmęczysięśledzeniem
bladoniebieskichrównoleżnikówipołudników.Zbieranazwymiast,
jakinnizbierajądrobniaki,znieznanądotychczassatysfakcjąpozwala,
bytesłowautrzymywałysięwniej,zwlekałyzodejściem.
Wyobrażasobierównież,jakbysięczuławroliosobyztorbą
przerzuconąprzezramięidziennikiempełnymopowieściocudach
iniebezpieczeństwachpodróży.Teopowieścizabrałabyzpowrotem,
zachwytuwięzionywodręcznychgryzmołach.Tuzinjęzykównajej
ustach,stoopowieściwopuszkachjejpalców,każdywidok
niezapomniany.Widzicie?Pokusa.
Ambrosetwierdzi,żetostraciblask,kiedyVioletdorośnie.Aleten
szczególnyczas,gdymagiazblednie,zastąpionacynizmem,nigdynie
nastąpiizawszecośwniejbędzieczekałonacoś.
Dwatygodnieposwychsiedemnastychurodzinach,kiedyViolet
siedziskulonanawytartymfoteluwbiblioteceiwroztargnieniubawi
siębransoletkami,słyszydudniącekrokinakorytarzu.WidokGabriela,
szybkimkrokiemmijającegodrzwi,stanowiprawdziwyszok
ponieważtoniemożliwe,booilejejwiadomo,wujmiałbyć
wjakimśdalekimkraju,którydzieląoceanyoddomuEverlych.Nie
widziałagoniemalodroku,wdodatkuostatnimrazemzaledwieprzez
jednopopołudnie.Nigdynieprzyszłojejdogłowy,żeGabrielmógłby
wpaśćdodomu,żebyspotkaćsiętylkozAmbrose’em,unikającjej
całkowicie.
Cichutkowstajezfotelaiskradasięzanim.
Dwukrotnieomałonietracigozoczuwlabirynciekorytarzy.Wuj
manasobietrzyczęściowygarnitur,marynarkęprzewiesiłprzezramię.
GdyGabrielzatrzymujesięnagle,Violetmusizakryćrękąusta,żeby
stłumićgwałtownewciągnięciepowietrza.Wujwyglądałbyjakktoś
wybierającysięnaprzyjęcie,gdybyniepodbiteokoirozciętawarga.
Krewplamijegosztywny,białykołnierzykkroplamiżywejczerwieni.