Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
jakwjakimśmrocznymmajaku.Niebyłotutajżadnego
źródłaświatła.
Jeszczerazobejrzałemsięzasiebie:ciemności
spowijaływioskę.Ciemności,alejakbyciąglewotoczce
tejdziwnej,przejrzystejmgły.Nie,jednaknie,
dostrzegłemświatłowjednymzdomów,tymnajwyżej
położonym.Dziwne,drgające,poruszającesięmałe
światełko.Ktośtamzapaliłświecę.Odczułemtojak
znak.Docholery,przecieżtoSkandynawia,niemoże
niebyćprądu!Odwróciłemsięiruszyłemwstronę
białegodomunadmorzem.Zulgąspostrzegłem,
żewjednymzokienpalisięjednakświatło.
Elektryczne.Przytłumionezasłoną,migające,aledobre
ito,tomipoprawiłonastrój.Toświatłosłabeidalekie,
pulsujące,zanikające,aleprawdziwe,realne.
Prowadziłakuniemuwąska,mocnozarośniętatrawą
ichwastamiścieżka.Jakbyniktbardzodługoniąnie
chodził.Stąpałemostrożniepośliskichkamieniach,
rozmiękłymtorfiealboczymśpodobnym,pośliskim,
lepkimbłocie.Deszczpadałprawiepoziomo.Prosto
woczy.Jakzwierzępojawiłasięnaglemglista,nieduża
chmura,jakbyzjawaulepionazmgły.Gęstabiałaistota
rzuciłasięnamnie,oplotła,owinęławilgotnym,
przenikliwymziąbem.Szedłempoomackuwnocy
imgle,kierującsięwstronętegomizernego
mrugającegoświatła,dobywającegosięzdomuJohana.
Toświatłobyłodlamniewszystkim,całąnadzieją.
Nadsamymmorzemzezdumieniemdostrzegłem
wyłaniającesięzmgłyludzkiepostacie,siedzące
naławce.Jakbynawzniesieniu.Odetchnąłemzulgą,
cozaradość!Och,taulgaspotkaniaczłowieka
wciemnymlesie,napustyni,wemgle.Alekomusię
chcesiedziećwnocy,wtakąpogodę,namokrejławce?