Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wformie.Iumiałwalczyć.Skupiłsięmaksymalnie.
–Totyjesteśtymgnojem,októrymgadająwewsi?
–Jestemnikim–wychrypiałprzezściśniętegardło.–Robię
krzywdętakimjakty,żebynierobilikrzywdyinnym.
–Jesteślepszy?–gospodarzażprychałślinązezłości.–Tak?
–Jestemnikim–Gralmówił,alejednocześnieplanowałdalszą
walkę.–Jestemtakijakty.
–Zajebięcię,urżnęciłebibędęobwozićpookolicy–warczał
góral.
–Spróbuj.
Gospodarzwyprowadziłkilkaciosówsierpem.Powietrze
zaświstałociętetam,gdziejeszczeprzedchwiląznajdowałsięFiodor.
Potrafiłjednakunikaćtakichciosów.Tymrazemmężczyznaniedałsię
sprowokować.NieszedłzacofającymsięGraleckim.Obracałsiętylko
wmiejscu,wplamieświatła,akiedyFiodorwychodziłpozazasięg
jegorąk,przestawałatakować.Łypałnaprzeciwnikawściekłymi
oczamiiczekał,ażsamsięznowuzbliży.
OczyFiodoraprzywykłydociemności,alenawetterazniepotrafił
wyłowićwotoczeniużadnegoprzydatnegokształtu,którymógłbybyć
bronią.Zbytdużoprzestrzenizakrywałmrok.Gospodarzmiał
przewagę–byłusiebieiwiedział,gdziecojest.
Gralwykorzystałto,żegrubasniekrążyłzanim.Rzuciłsię
wstronęścianyizaciemnionegokąta,doktóregogospodarzniemógł
szybkodoskoczyć.Liczył,żemogątambyćjakieśgrabie,widły,
łopata.Niestety,jegodłonienictakiegoniewymacały.Gospodarznie
wiedział,corobić,ruszyćczypozostaćwpewnymmiejscu,gdzie
przeciwnikniemógłbygozaskoczyć.Plamaskąpegoświatładawała
mututajkontrolę.Wrógmusiałwejśćwświatło,jeślichciał
zaatakować.
TachwilazawahaniadałaFiodorowiczas,żebypodbiec
dokolejnegospowitegomrokiemkąta.Tutajmiałwięcejszczęścia.
Ręcetrafiłynajakieśdrewnianetrzonki.Otomuchodziło.Chwycił
mocno.Widły.Uśmiechnąłsiędiaboliczniepodnosem.Gospodarznie
miałmożliwościzobaczyćtegouśmiechu.Pewniesamo
towystarczyłoby,żebyzacząłuciekać.
TrzonekwidełdawałGraleckiemumożliwośćatakubezskracania
dystansu.Gospodarzznowuzacząłwymachiwaćsierpem.Grubassapał
iprychałwściekle.Alewjegoruchachniebyłodoświadczenia,tylko
bezmyślnaagresja.
Fiodorzaatakowałtrzonkiem,aniemetalowymiostrzami.Tak