Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–ObudziłeśAmelię!–oznajmiłaDevin,ruszając
wkierunku,zktóregodochodziłgłosdziewczynki.
Ponieważniezamknęładrzwi,Lucasposzedłzanią
iznalazłsięwsaloniku,doktóregopochwiliwkroczyła
panidomu,niosącnarękachpłaczącąsiostrzenicę.
–Niewiedziałem,żeonaśpi–mruknął
pojednawczymtonem.
–Jesttrzeciapopołudniu.Każdenormalnedziecko
odbywaotejporzepopołudniowądrzemkę!
Lucas,rzeczjasna,niemiałotympojęcia,więcnie
chcąckontynuowaćtematu,wróciłdosednasprawy.
–Powiedzmitylko,czegochciałSteve,azarazstąd
wyjdę–oświadczył.
–Lucas,jesteśbezczelny.Wdzieraszsiędomojego
domu,narzucaszmiswojetowarzystwoi…
–ToStevejestbezczelny,odwiedzająccięzamoimi
plecami.
–Onmizaproponowałpomoc.
–Stevenigdyniepomógłnikomubezinteresownie.
–Zatkałuszy,boAmeliapłakałacorazgłośniej.–Czy
niemożeszczegośzrobić,żebyona…
KujegozdumieniuDevinwcisnęłamudzieckodorąk.
Natychmiastodsunąłjeodsiebie,byniepobrudziło
jegoeleganckiegogarnituru.
–Spróbujsamjąuspokoić–powiedziała,ruszając
wstronękuchni.
–Dokądidziesz?–spytał,przerażonywłasną
bezradnością.
–Pojejbutelkę.
–Ale…–Ameliawiłasięwjegorękach,leczbałsię
przytulićjądopiersi.Popoliczkachdziewczynki