Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Lucypostanowiłamuzaufać.Pobiegładosypialni
iwmgnieniuokazebrała,cotrzeba,wtymleki
przeciwalergiczne.Wszystkozmieściłosięwniewielkim
plecaku.Ponieważzostałajejjeszczechwilaczasu,
zrzuciłapospieszniesukienkęiwłożyładżinsy
itenisówki.Niewiedziała,dokądwyruszają,jakbędą
podróżowaćanikiedybędąmieliokazjęsięzatrzymać,
dlategowolałamiećwygodnystrój.
Wyszłazsypialniprzedczasem.Casanovaczekał
naniąwsalonie,kiwającsięnapiętach.Wyglądał
nalekkopodenerwowanego.
–Nareszcie!–fuknął.
–Dałeśmitrzyminutyidokładnietyleczasumnienie
było–oświadczyła,niemogącpowstrzymaćuśmiechu.
–Bawicięto?
–Wpewnymsensie–przyznała.Odbardzodawnanie
czułasiętakpodekscytowanainiemiałatakich
wypiekównapoliczkach.Odlat.Zapomniałajuż,jakie
tomogłobyćprzyjemne.–Tobieteżsiętopodoba.
Inaczejniezostałbyśagentem.
Przyznałjejracjęskinieniemgłowy.
–Idziemy.
Przedostalisięprzezotwórwścianie.
–Dobrze,żepaniPflugerniebyłowdomu.Mogłeś
przyprawićjąozawałserca.
–Dlaczegosądzisz,żejejniebyło?
Wmieszkaniuobokwfotelusiedziała
osiemdziesięciodwuletniasąsiadkaispokojnieoglądała
telewizję.KiedyujrzałaCasanovę,uśmiechnęłasię
doniegoszeroko.
–Jużpanwrócił!–ucieszyłasię.Staruszka,choć