Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Wpiątki,powyjściuzłaźni,Mundekzojcemzwyklerobilirundkę
podomach.Wjarmułkachimuślinowychgabardynachzbierali
nabiednych,naszabas.Prosiliogrosz,gęsismalec,jajka,kawałek
mięsa.BabkaAdelaniedawała.Kompletnieniepotrafiłazrozumieć
tegozwyczajuiodgrażałasię,żepomoże,aledodziadowaniarękinie
przyłoży.
JakkomuPanBoziadałręceinogi,toniechuszanujeichoćulice
zamiata.Mlećjęzykiemjestłatwo,tyleżebrzuchasiętymmieleniem
nienapełni,anawetksiądzzadarmopacierzynieklepie.
Wsobotykramzamykano.Babkakręciławówczasgłową
ipowtarzała,że„Żydzinibytakiezmyślne,aztymswoimsiódmym
dniemtonienajmądrzejumyślili”.Wsobotyschodziłosięwięc
doMajerancówrozpalićwpiecupodgarnkiem.Saminiemogli,
botobyłajednaztrzydziestudziewięciuczynnościzakazanych
wszabas.
TodzieńmodlitwytłumaczyłmukiedyśMundek.Wierzymy,
żedostajemywtedydrugąduszę.
BabkaAdelakręciłagłową,aleniemówiłanic.
Wszabasprzedświętami,gdymożnabyłolepiejzarobić,stary
Majerancprosił,bystanęliprzyrybach,więcodszóstej,wzimny
mrok,WiktoralbopanZającspodsiódemki,grabarznaŁyczakowie,
obkładaliwgazetowypapierśledzieipiklingi.Dłonie,włosypod
czapką,sweter,nawetbieliznasakramenckoprzechodziłyzdechłąrybą.
Niepomagałanawetnatowcieranaskórkaodcytryny,alezatrzy
grudniowesobotystarczałonajesionkęalbobuty.