Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
dobrzemogłabyćogromna.Niemiałempojęcia,gdziesięznajduję
ijakajestporadnia.Rozpoznałemjednakzapachiwyposażenietego
miejsca.Leżałemwszpitalu.Lubwośrodkuzamkniętym.
Nieszczególniemnietouspokoiło.TacałaRoxynabankniebyłamoją
pielęgniarką.
Momencik…Skądmogłemwiedzieć,żetoszpital,skoronie
pamiętamnawet,jaksięnazywam?
KumojejwielkiejuldzeRoxyporzuciłaswójposterunekwnogach
ipokoleiuwolniłamidłonie.Wprawdziestopywciążmiałem
przywiązane,aleprzynajmniejmogłemusiąść,podrapaćsiępotwarzy
ipoobtartychnadgarstkach.
–Nazywaszsię…–powtórzyłaRoxy.Tymrazemwjejsłowach
pobrzmiewałowyraźnezniecierpliwienie.Nie,zdecydowanieniebyła
miłą,wyrozumiałąpielęgniarką,któratroszczysięodobropacjenta.
Alekimwtakimraziebyła?Igdziesię,docholery,znajdowałem?
–Możezdradziłabyśminajpierw,jaktuwogóletrafiłem?
–podsunąłemirozejrzałemsięzaczymśdopicia,bowgardlewciąż
miałemtaksucho,żetylkoskrzeczałem.
Nastolikukołołóżkastałybutelkawodyimałyplastikowykubek.
Dlamnienieosiągalnezpowoduwięzównakostkach,którezkażdym
ruchemzaciskałymisięcorazmocniej.
WmilczeniuRoxyobeszłałóżkoiznieprzeniknionąminąpodała
mibutelkę.Wziąłemjąodniejzwdzięcznością.Tengłupikubeknie
byłnikomudoniczegopotrzebny.Odkręciłemnakrętkęinapiłemsię.
–JesteśmywLondynie–odpowiedziałanamojepytanie,nie
spuszczającmniezoczuaninamoment.–Znalazłamcięwczoraj
wieczoremwRavenscourtPark.Straciłeśprzytomność,apóźniej
musiałamcięreanimować.
Zakrztusiłemsięwodą,ażmusiałemodkaszlnąć.Fuck,alemnie
paliło!Charcząc,postukałemsięwpierś,apikaniewsaliznówsię
wzmogło.Aparatura,doktórejmniepodłączono,wariowała,alejanie
mogłemmyślećoniczyminnym:możejednakumarłem?Totak
naserio?