Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Trochę–dukamniepewnie.–Niewiem,dlaczegonieodzywał
sięprzeztakidługiczas.
–Będzieznamimieszkał.–Puszczamioczko.
–Dlaczego?Nie,zrodzicami?
–PytałKubęomieszkanie,więctenpoprostusięzgodził.Tujest
dużomiejsca,wystarczyteżdlaniego.–Podchodzidomnieiopiera
sięoblatobok.Zaplataręcenapiersiach.–Tylkoniemównikomu,
żecimówiłam,okej?
Kiwamtwierdzącogłowąijużczujęwypiekinapoliczkach.Ona
coświeizarazmipowie.Naniązawszemogęliczyć.Mimożejest
starszaosześćlat,tochybamojanajlepszakoleżanka.
–Ztego,cowiem,Marcelmajakieśproblemy–kontynuujecicho.
Wyostrzatomojąuwagę.
–Jakie?
–Niewiem.–Przezchwilęzagryzadolnąwargę.–Alepodobno
bardzosięzmienił.
–Co?–wyrywamisię.Jestempewna,żezawódmam
wymalowanynatwarzy.–Alejak?Nagorsze?–Przytakuje,patrząc
namniezesmutkiem.–Możeimsięwydaje,przecieżonbyłtaki…
–Chcępowiedzieć„słodki”,aleoczywiścieniemówię,azamiasttego
jeszczebardziejsięrumienię.
–Możesiłamiłościgouleczy.–Szturchamniewbok,śmiejącsię.
–Przestań.–Ojejku,powiedziałamjejkiedyś,żeMarceldużodla
mnieznaczy.Zakażdymrazem,kiedysięodezwał,odpisywałam
munatychmiast,apotemprzeztydzieńwyłamwpoduszkę,boznów
zapadałagrobowacisza.
–OstatniorozmawialiśmyzKubą,żetentwójKonradjestbardzo
podobnydoMarcela.–Adriannawyciągablachęzpizząizerka
namnieprzezchwilę.Znowusięczerwienię,chociażniewiem,czy
wogólezdążyłamprzestać.Teokropnerumieńce.Żeteżmusząbyć