Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
3
Ujrzałemcięiwiedziałem,żetonie
będzietakproste,jakmyślałem
SłyszęzzaścianykrzykiMataiTobiasza.Moichdwóchmłodszych
braci.Tenpierwszymaszesnaścielatijestskórązdjętązojca,adrugi
dziesięćicechujegowyjątkowaupierdliwość.Wychylamsięzpokoju
iwidzę,jakstarszymiotasiępokorytarzu.Nodokładnie–Piotr
wstaniebezradności.Dostrzegamidącąwtymkierunkumamę,więc
szybkochowamsięusiebie.Niechcęznaleźćsięwśrodkuawantury.
Niedzisiaj,kiedyprzyjeżdżaMarcel.
Rozbieramsiędobielizny,otwieramszafęizastanawiamsię,
conasiebiewłożyć.Pogodaniezachwyca.Jaknakoniecczerwcajest
stanowczozbytzimnoizbytwietrznie.Sukienkaodpada,spodenkiteż.
Wyjmujęswojeukochaneczarne,obcisłedżinsyiczarnytop
zdekoltem.Dotegoszpilkiwtymsamymkolorze,naktóretatamówi
„szczudła”.Mampomamiedośćzgrabnenogi,awtychbutach
prezentująsięnajlepiej.Rozpuszczamwłosyiprzeczesujęjepalcami.
Gęstebrązowefalesięgająmizałopatki.Nakładamlekkimakijaż,
przeglądamsięwlustrzeostatnirazischodzęnadół.
Kubagwiżdżenamójwidok,aAdaposyłamirozbawione
spojrzenie.
–Ciekawe,dlakogosiętakwystroiłaś.–Jakubkpisobiezemnie.
Przewracamoczamiiidędowyjścia,podrodzezabierając
zwieszakacienkąskórzanąkurtkę.