Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
podniebienie,awiatrpotargałmiwłosytakbrutalnie,żezapewneprzy
następnymczesaniuwypadniemipołowaznich,dostrzegam
wychodzącązzasamochodówznajomąpostać.Kubateżwidzibrata,
bomachaikrzyczynaniegopoimieniu.Marcelzatrzymujesię
nachwilę.Niepotrafiędostrzecjegowyrazutwarzy,bojestzadaleko,
alechybawszystkojestwporządku,bokolejnykrokstawiajuż
wnaszymkierunku.
Obserwuję,jakidzieswobodneipewnie.Manasobieczarne
spodnieiszarąbluzęzzarzuconymnagłowękapturem,spodktórego
wystająszarpanepowiewamikosmykiciemnychwłosów.Naramieniu
matorbęwielkościmojegobiurka,aleporuszasiętak,jakbyniebyła
dlaniegożadnymciężarem.
Niemogęwytrzymać.Niewierzę,żewkońcugowidzę.Patrzę
nauśmiechymoichtowarzyszyizanimrozumzdołałpowstrzymać
nogi,tejużniosąmojeciałodoniego.Kilkapierwszychkroków
nawysokichobcasachjesttrudnych,więcściągamszpilkiibiorę
jewdłonie.Biegnęilesiłiniepatrzącnawet,czytegochce,czynie,
rzucammusięwobjęcia.Oddychamzulgą,kiedyczujęjegodłoń
namoichplecachisłyszęcichyśmiech.Tendźwiękwywołujewmojej
głowieistnąrewolucję.Przyjemny,męskizapachwpadamidonosa.
Jestinnyniżten,którypamiętam:ciężki,drzewny…
Jakmiło,żektościeszysięztego,żemniewidzisłyszęjego
niski,gardłowypomrukiniemamzielonegopojęcia,cosiędzieje
zmoimciałem.Tochybaprzeztoszczęście.
Odrywamsięwkońcuodniegoipatrzęmuwoczy.czarnejak
noc.Zmieniłsięitowidaćodrazu.Wydoroślał.Kapturzsunąłmusię
zgłowy,roztrzepanewłosystercząnawszystkiestrony.Oczywpatrują
sięwemnieprzenikliwiezwyrazem,doktóregoniepotrafięprzypisać
żadnejzemocji,austapozostająwpółuśmiechu.Dotego
makilkudniowyzarost,którytakdodajemuuroku,żezwalamnie
toniemalznóg.