Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–proponujęnieśmiało,bototylkoprzychodziminamyśl.
Onakręcigłowąiwycierapoliczki.
–Kochanie,tytrzymajsięodtegozdaleka.Mydamysobieradę.
–Alechciałabymwiedzieć,ocochodzi–protestujęsłabo.
–Marcelmatrochęswoichproblemów.–Mamapatrzynamnie
jakbyzmęczona.–Dobrzebybyło,jakbyśnaraziegounikała.
–Przecieżwidzę,żewszystkoznimwporządku.–Coś
podobnego.Przecieżrozmawiałamzniminiewyglądałnajakiegoś
superzmienionego.
–Totylkopozory,kochanie.–Ciotkaspoglądanamnie
inamamę.–Możedzisiajmiałlepszydzień.
Nicnierozumiem.
–Jakto?–dukam.–Niemożeciemipowiedziećdokładnie,
ocochodzi?–jużprawiełkam.
–Umówmysiętak…–mamachwytamojąleżącąnastoledłoń
–wszyscyprzyzwyczająsiędojegopowrotu,awtedypowiemcito,
copowinnaświedzieć.
–Cotoznaczy?Czyliniebędęwiedziałateraz?Mamczekaćnie
wiemile?
–Laura–upominamnie.Patrzynaciocię,któraterazchowatwarz
wdłoniachikręciprzeczącogłową.
–Rozumiem–mówięcicho,choćtoprzecieżnieprawda.
–Zostawięwassame.–Bioręswojewinoiidęjeszczezajrzećdoojca.
Naprawdęrzadkosięupija,alewydajemisię,żedzisiajtowłaśnietak
sięskończy.
SiedzązSebastianemprzystole,naśrodkuktóregostoibutelka
wódki,bezżadnychzakąsek,soku,niczego.Ciekawe,
cobypowiedziałanatoopiekaspołeczna.
–Wszystkowporządku,tato?–pytamdelikatnie.Kulęsię,borobi
misięzimno.