Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
mupogłowie,nigdyniewyjdzienaświatłodzienne.Sprawabyła
otyletrudna,żejegorodziceirodziceLaurybylidługoletnimi
przyjaciółmi.Mimożejejojciecbyłdlaniegojaktroskliwywujek,
czułprzednimrespekt.Wolałmuniepodpaść,bodoskonalewiedział,
żenakarkuniebędziemiałdwójki,acałączwórkędorosłych.
–Tojadziękuję,żetakmiufasz.
–Nigdymnieniezawiodłeś.–PiotrPiaskowski,poważnyprezes
WildSpeed,spojrzałuważnymokiemnachłopaka,któregotraktował
jaksyna.Czyżbytenmiałcośnassumieniu?Nie,nieon.Todobry
dzieciak.
–Możenapijeszsięzemnąwhisky?–zaproponował,
boodjakiegośczasudoskwierałmubraktowarzystwa.
–Nie,dzięki.Muszęwracaćiprzygotowaćsiędolotu,amama
pewniebędziemnieobwąchiwać,jakprzyjdę.–Uśmiechnąłsię
niepewnie.Jegomatkamiałanoslepszyniżpolicyjnyowczarek
niemiecki.–Powiemtacie,żebywpadł.
Wiedząc,żewujeknienależydotakich,którychłatwoprzekonać,
czymprędzejpożegnałsięzdziewczynąijejojcem,odwróciłnapięcie
izniknąłzazakrętem.
–Dołóżka.–Mężczyznaponagliłcórkę.Tateatralneprzewróciła
oczamiiruszyłaschodaminagórę.Pokręciłgłową,myśląc,
żezachowujesięidentyczniejakjejmatka.
Połykającłzy,Laurawłączyłaradio,boniepotrafiłafunkcjonować
wtympomieszczeniubezmuzyki.Rzuciłasięnałóżko.Odrazu
wyjęłatelefoniwystukałakrótkąwiadomośćdoMarcela.Nie
wyobrażałasobie,żebyichpożegnaniemiałotakwyglądać.Chłopak
odpisałzachwilę,wywołującjejszerokiuśmiech.Podbiegładookna
iotworzyłajeszeroko.Przyjemnychłódletniejnocywtargnął
dośrodkarazemzezgrająkomarów.Pospieszniezgasiłaświatło.
Marcelpodszedłdościanybudynkuispojrzałwgórę.Czekała