Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wtygodniu,aniekiedyniepokazywałsięmiesiąc.Zawsze
miałnasobietensamstrójorazpapierowetorby
wypchaneksiążkami,aitakczasemzostawiałunas
nawetdziesięćtysięcyjenów.Tylkosweterwyglądał
corazgorzejigorzej.Kimtaknaprawdębyłtenczłowiek?
Zżerałamnieciekawość,aleniemiałamodwagi,bysama
zacząćrozmowę,więckonieckońcówwmilczeniu
odprowadzałamgowzrokiemdowyjścia.
–Możeteżprowadziantykwariatgdzieświnnejczęści
miasta,dlategoażtylekupuje?–zapytałamwujka
pewnegorazu.
–Nie,todlasiebie,doczytania–odpowiedziałzpełnym
przekonaniem.
–Czylijednakpotrafiszodróżnićzwykłychklientów
odhandlarzy?
–Wnaszejbranżytopodstawy,człowiekuczysię
rozróżniać,choćbyiniechciał.
Niebyłamprzekonana.Janaprzykładjeszczetegonie
potrafiłam.Natomiastwujkowiwystarczyłojedno
spojrzenienanowegoklienta,bystwierdzić,czy
zamierzałcośkupić,czyakuratprzechodziłobokiwstąpił
tylkozciekawości.Topodobno„zmysłksięgarza
zwieloletnimstażem”.
–Wtakimrazie–zaczęłam,czując,żeciekawośćbierze
nademnągórę–jakmyślisz,kimjesttamtenstarszy
pan?Takierzeczyteżpotrafiszwyczuć,prawda?Chyba
niekupujeażtyleksiążek,żeniezostajemunaubrania,
co?
–Hola–rzuciłwujekostrymtonem,jakbykarcił
dziecko.–Niepchasięnosawprywatnesprawyklientów.
Księgarniesąodtego,żebysprzedawaćksiążkiludziom,
którzyichpotrzebują,ityle.Niewolnonamwtrącaćsię
dotego,gdzieciludziepracujączyjakżyją.Starszemu