Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
sensusięobojezamartwiacie”.
–Dzieńdobry.
PanSabuniezwracałnamnienajmniejszejuwagi,więc
chcącniechcąc,samasięznimprzywitałam.
–O,Takako,tytutaj?
Popatrzył,jakbydopieroterazmniezauważył,choć
odsamegopoczątkustałamwjegopoluwidzenia.
OdkiedywróciłaMomoko,ewidentnietraktowałmnie
bylejak.Aprzecieżwcześniejprosiłnawet,żebymwyszła
zajegosyna–takmnielubił,żeażbyłominiezręcznie.
–Pomagamdzisiajwujkowi.
–Pomagasz,co?Takamłoda,środekdnia,dzień
powszedni,atybumelujesz?Chodziszwogóledojakiejś
pracy?
–Możetrochęgrzeczniej?Unasakuratłatwodostać
wolnewtygodniu–odparłamzirytowana,
nacoonzarechotałgłośno.
TakiwłaśniebyłpanSabu–dobryczłowiek,ale
uszczypliwy.
UchodziłteżzaistnąskarbnicęwiedzyoJinbōchōijego
stałychbywalcach,czymzresztączasamisamsięchwalił.
Każdąwizytęzaczynałodwypytaniawujkaoinnych
stałychklientówantykwariatu.
–CotamustaruszkaTakikawy?
–Ostatniowcalenasnieodwiedza.Awcześniejbył
przynajmniejraznadwatygodnie.
–Mamnadzieję,żeniejestchoryaninic.
–Mógłbyzajrzeć,mnieteżbyulżyło.
–AprofesorKurusu?Tentodopierosprytny,wpisuje
sobieksiążkiwkosztybadań!
–Byłprzeddwomadniami.
–AYamamoto?Jakiśczastemuchwaliłmisię,
żemawzbiorachjużpięćdziesiąttysięcytomów,ale