Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wpowietrzuznakpytajnika.
Chryste.
Tendzieńmiałbyćpiękny.Chciałamoddaćsięlekturzeksiążki
ukochanegoautora,byzapomniećotroskachinachwilęoderwaćsię
odrzeczywistości,tymczasemzamiasttegonamojejdrodzestanął
irytującygoguśprzekonanyoswoimurokuosobistyminieziemskiej
urodzie,amojanajlepszaprzyjaciółkajuższykowałanampokładziny!
–Miałamwypadek–poinformowałamją,silącsięnaopanowanie.
–Chybaskręciłamkostkę.
–OBoże!–Abbieprzyłożyładłoniedopulchnejtwarzy.
–Chciałemzabraćjądolekarza,aletwierdziła,żenietrzeba
–wyjaśniłblondyn.
–Mójlekarzzaczynapracęodziesiątej.Przyjmiemniebezkolejki
izadarmo.–Wzruszyłamramionami.
–Niemaszubezpieczenia?–zdumiałsię.
Niechciałammusiętłumaczyć.Toniebyłajegosprawa,jednak
wzrok,którymwwiercałsięwmojątwarz,byłjednaktakstanowczy,
żenieumiałammusięprzeciwstawić.
–Musiałamzniegozrezygnować.Próbujęratowaćbiznes
–wyznałamcicho,jakbymprzyznawałasiędoczegośbardzozłego.
–Gdybymwiedział,żetokasajestproblemem,nieomieszkałabym
zabraćciędoszpitala,jaksugerowałem!–zganiłmnie.–Pokryłbym
wszelkiekoszty…
–Niechcęjałmużny–żachnęłamsię.
–Ależjakiejjałmużny!Chcęcizwyczajniepomóc!
–Oj,toźletrafiłeś–powiedziałaAbbie,podchodzącdofotela.
–NaszaClairenielubi,gdyktośsięnadniąużala,ajużnajmniej
tolerujepomoc.Samowystarczalnośćtojejdewiza!
–Odkiedytojestem„wasza”?–burknęłamniezadowolona,
żemówisięomnie,jakbymniebyłaobecnawpomieszczeniu.