Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
dojasnejcholery.Legionsięjejboi,więcOliviamusi
odejść,koniec,kropka.
–Prawdziwyżywyanioł–powiedziałwciążpozostający
podwrażeniemParys.–Jeślichcesz,zabiorę
jądosiebiei...
–Jestzasłabaorgietkęwtwoimstylu–uciąłAeron.
Parysprzyjrzałsiękumplowibadawczo,poczym
wyszczerzyłzęby.
–Niemamnaniąochotyaninicwtymstylu,więc
wyluzujztązazdrością.
Tonawetniezasługiwałonaodpowiedź.Aeronnigdy
niedoświadczyłzazdrościinapewnoniepoczujejej
teraz.
–Topocochceszjązabraćdosiebie?
–Żebyzabandażowaćrany.Iktotujestcwaniak,hę?
–Zajmęsięnią.–Owszem,zajmie,aleczyskutecznie?
Czyaniołytolerujątutejsząmedycynę?Amożeleki
przynosząimból?Dobrzewiedział,czymsięmoże
skończyćtraktowaniejednejrasyspecyfikiem
przeznaczonymdladrugiej.Ashlynprawiezeszła,kiedy
wypiławinonieśmiertelnych.
PoprosiłbyLysandera,aletenelitarnyanielskiwoj
mieszkałobecniewniebie,oczywiściezBianką,inawet
jeśliistniałsposóbdotarciadoniego,Aeronnieznał
go.PozatymLysandernieprzepadałzanim,dotego
zzasadyniechętniedzieliłsięwiadomościamiowłasnej
rasie.
–Chceszbyćzaniąodpowiedzialny?Spoko.Ale
przyznaj–Parysznówbłysnąłuzębieniem–uznałeś,
żejesttwoja.
–Nie.Wcalenie.–Nawetniemiałnatoochoty.