Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Iusłyszałzasobą:
–Nadół!
Otworzyłoczy,zły,żektośmuprzeszkadza.
Wyprostowałsię,alenieodwrócił.Wiedział,dlaczego
Luciensiętupojawił.Zbytzawstydzony,nieśmiał
spojrzećmuwtwarz.Przyjacielrozumiałoczywiście,
cosiętudzieje,aleniezrozumie,costałosię
wcześniej.
–Takiwłaśniemamzamiar,delegowaćsięnadół.
Wynośsięipozwólmizrobićswoje.
–Wieszdoskonale,ocomichodziło.Idziemy,muszę
ztobąporozmawiać.
Wpowietrzurozniósłsięzapachróż,takintensywny,
jakbyReyesnagleznalazłsięwwiośnianymogrodzie.
Dlaczłowiekabyłtozapachniemalnarkotyczny,istota
śmiertelnapodjegowpływembyłagotowaspełnić
każdepolecenie.Reyesa,jeślijuż,totylkodrażnił.
PotysiącachlatLucienpowinienwiedzieć,żetym
sposobemniczegonieosiągnie.
–Porozmawiamyjutro–rzuciłkrótko.
Skacz!
–Porozmawiamyteraz,potemmożeszsobierobić,
nacotylkomaszochotę.
Potem,jakjużwyznaswojąnajnowszązbrodnię?
Wielkiedzięki.Poczuciewiny,wstyd,żalrodziły
emocjonalnyból,aletenakuratnanicbyłdemonowi.
Onkarmiłsięfizycznymcierpieniem,tylkowtedysię
uspokajał,dawałodetchnąćReyesowi.
Nieźlesięspisałeś.
Niebyłpewien,ktosformułowałtenpięknysarkazm,
onczydemon.