Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Znalazłemsięwfatalnejsytuacji,Lucien.
–Jakinni.Jakja.
–Typrzynajmniejmaszkobietę,któramożecię
pocieszyć.
–Tymaszprzyjaciół,maszmnie.–Lucien,strażnik
demonaŚmierci,odprowadzałduszewzaświaty,
dopiekiełinieba,takiemiałzadanie.Byłstoicki,
spokojny,przynajmniejzazwyczaj.Ichprzywódca.
Wszyscyjegotowarzysze,mieszkańcybudapeszteńskiej
twierdzy,zwracalisiędoniegoporadęipomoc.
–Musiszzemnąporozmawiać.
Nielubiłodmawiaćprzyjacielowi,aleuznał,żelepiej,
byniewiedział,cosięstało,jakistrasznyczynpopełnił.
Reyesnieskończyłjeszczeformułowaćmyśli,gdynagle
doniegodotarło,jakstrasznymjesttchórzem.
–Lucien...–zacząłiutknął.Wrr.
–Aeronaniemożnajużśledzić.Środek,który
zostawiałślady,musiałsięwyczerpać.Niewiadomo,
gdziejest,corobiiczytoonzabijałtychludzi
wStanach.Maddoxmówiłmi,żedzwoniłdociebie
zarazpoucieczceAerona.Potemdowiedziałemsię
odSabina,żeopuściłeśnatychmiastŚwiątynię
NiewymawialnychiwyjechałeśwpośpiechuzRzymu.
Powieszmi,dokądtakbardzosięspieszyłeś?
–Nie.–Miałbymówićotym?Nigdy.–Możeszjednak
byćpewien,żeAeronjużnigdywięcejnikogonie
zabije.–Zamilkł,azapachróżstałsięjeszcze
intensywniejszy.
–Skądotymwiesz?Skądwiesz,żenapewno?
–Wpytaniuzabrzmiałazjadliwanuta.Reyestylko
wzruszyłramionami.Lucienowiniezbyttosię