Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
miesiącbyłnasilnychantybiotykach,aprzezdwa
kolejnebrałlżejszeleki.PółrokutemunaprośbęZoi
złożyłwniosekoskierowaniedosanatorium.Dotejpory
nienadeszłaodpowiedź.Będziemusiałazadzwonić
doNFZ-etuwtymtygodniu.
Rzeczywiście,przezkolejnedninieporuszalitematu
spadku.Zojapostanowiła,żetymrazemsamawybierze
siędoadwokataipoinformujegooodrzuceniuschedy.
Piątekbyłnajmniejkłopotliwywaptece.Ruchnieduży,
prawienietworzyłysiękolejki.Farmaceutkispokojnie
obsługiwałyklientów.PodczasprzerwyZojazadzwoniła
doRyszarda.
–Byłapoczta?–Odkilkudnitympytaniemzaczynała
rozmowę.
–Tak–westchnąłRyszard.–Przyszłopismo
zubezpieczalniwsprawiesanatorium.
–Ico?Conapisali?!
–Odrzucilinaszwniosek.
Byłataksamozawiedziona,jakon.Ogromnieliczyła
nato,żewyjazddouzdrowiskaprzywrócisiły
Ryszardowi.Teatakikaszlubyłyniepokojące.Coprawda
lekarkauprzedzała,żemogątrwaćjeszczedługie
miesiące,aleonajednakzaczynałasięmartwić.
Wkiepskimnastrojuwróciładoaptecznegookienka.
Naszczęścieniebyłożadnegoklienta.
–Cosięstało?–spytałaUla.
Znałysiętylelat,żeżadna,nawetnajmniejszazmiana
nastrojuktórejśznich,niemogłapozostać
niezauważona.
–Ryszardniepojedziedosanatorium.Odrzucilijego
wniosek.
–Wieszdoskonale,comyślęouzdrowiskach–
powiedziałaUla.–Dlamnietozwykłenabijaniekasy.
Comożedaćzmianaklimatuprzeztrzytygodniewroku?
Nic!Człowiekzdążysięlepiejpoczućijużmusiwracać
dodomu.
–Możemaszrację…–westchnęłaZoja.Niewydawała
sięjednakpocieszona.
–Wamprzydałbysięmałydomeknadmorzem–