Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
nienawidziłam.
Nigdytegoniepowiedziałam–amiałammożliwość
najednejzwieluterapii–aleuważałamsamąsiebie
zaprzyczynękażdegozłanaświecie,ajużnapewno
wmoimżyciu.Spoglądałamwteniebieskieoczy,które
widziałyrzeczystraszne,wręczmakabryczne,anadal
śmieleiwyraźniepatrzyłynaświat.Spoglądałam
napełneusta,którezachowałyswójkształtmimo
ciągłegoprzygryzania,zdzieraniaznichskórek
iwysuszeniaprzezpłacz,którytowarzyszyłmiprzez
większośćżycia.Inawłosy,którebyły…załadne.Nie
uważałam,żebydomniepasowały.Byłygrube,lśniące
iwpięknymodcieniublond.Nigdyniczniminierobiłam
pozawiązaniemwkucyk,możewłaśniedlatego,żenie
chciałampokazaćsamejsobie,żemisiępodobają.
Ijakżyć,skorowewnątrzjestsiętakposranym
człowiekiem?
–O,Karolina,widzę,żedziśjesteśwdobrymhumorze.
UśmiechniętaGośkapodałamikubekzkawą.Zbliżała
sięjużdosześćdziesiątki,ażeniemiaławzwyczaju
przesadnieosiebiedbać,towidaćbyłoupływczasunajej
twarzy.Zmarszczkicałkowiciejąpokrywały,dotego
ciemne,wręczfioletowesińcepodoczamiicienkie,siwe
włosyopadającenaczoło.Mimotegozawszeepatowała
siłą,wszędziebyłojejpełnoinigdyniebywałasmutna
lubzła.
–Żebyświedziała,dzisiajrodzeństwodałomitrochę
wytchnieniaiporazpierwszyoddawnaniemuszęjeść
śniadaniawbiegu,aconajważniejsze…mamciepłą
kawę!–Ujęłamkubekwdłońipociągnęłamłyk
życiodajnegopłynu.Rozpłynąłsiępomoimgardle
ipoczułamsię,jakbywmoimorganizmieunosiłasię
wskazówkapaliwa.–Żyćnieumierać.
–Cobyśzjadła?Mamprzygotowanąowsiankę,nie
wiem,czymaszochotę.Jestjeszczemortadelaichyba