Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
mupieluszekaniprzytulać.Robiłemtojarazem
zgosposią,którązatrudniłem.Tobyłożałosne,ale
zOlenądogadywałemsięowielelepiejwtychsprawach
niżzIzą.Widziałemteż,żeOlenadarzymojegosyna
większymuczuciemniżjegomatka.Sprawiałomitoból,
aleniebyłonic,comógłbymzrobić.
Izaoddaliłasięodemnie,unikałamnie,przestała
zemnąrozmawiać.Zakażdymrazem,gdyjużudało
misięzłapaćizacząćrozmowę,tłumaczyłasię
brakiemczasu.Niemogłempozwolićnato,bymójsyn
odczułbrakmatki,więcpewnegorazupostanowiłem,
żeniewypuszczęIzyzdomu,dopókizemnąnie
porozmawia.Przecież,dolicha,niechciałemuprawiać
zniąseksu,niemusieliśmysięjużnawetnigdydotykać,
chodziłomitylkoodobrodziecka.
Nadszedłtendzień.Nieprzyszłananocdodomu,nie
byłojejwżadnymzpokoi,ajazaczynałemsię
zastanawiać,czyMiłosz,naszsyn,wogólepotrzebuje
jakiejkolwiekmatki.Przecieżkochałemgotakmocno,
żespokojniemógłbymzastąpić.Mijałygodziny,ajej
nadalniebyło.Gdyzmierzchało,postanowiłemdoniej
zadzwonićleczusłyszałemkomunikat:
Abonentchwilowo
niedostępny
.Spróbowałemponownie.Tosamo.
Widocznieniemiałazasięgu,możewracaładodomu.
ZmyśląpostanowiłemskupićsięnaMiłoszu.Musiał
wyczuwaćmojenerwy,botegowieczoruzdecydowanie
dawałpopalić.
Daszsobieradę?zapytałaOlena,zbierającsiędo
wyjścia.
Izazawszedenerwowałasiętym,żezOlenąjesteśmy
naty.Jauważałem,żealbojejzaufamwzupełności,albo
zwolnię.Wmoimzawodzieniemiałeminnej
możliwości.
Niemamwyjścia,możejakgochwilęponoszę,tosię
uspokoi.