Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
UłożyłemMiłoszawygodniewswoichramionach
izacząłemspacerować,delikatniegobujając.Tak,
byutulićgodosnu.
Dobrze,żematakiegotatę.Uśmiechnęłasię,wiążąc
szalwokółszyi.Szkoda,żemamyjużnie
mawestchnęła.
Cotymówisz,Olena?zdenerwowałemsię.
Przezmomentpożałowałemswojegopodejściadoniej.
No…Urwała.Widocznieniespodziewałasiętakiej
złościzmojejstrony.Myślałam,żewiesz.Izazabrała
wszystkieswojerzeczy.
Dosłowniezakręciłomisięwgłowie.Naszczęście
stałemkołokanapy,naktórejmogłemusiąśćrazem
zdzieckiem.Olenapodeszładomniezzaniepokojoną
miną.
Naprawdęmyślałam,żewiesz…
Olena…zacząłem,patrzącwoddal.Mogłabyś
zostaćjeszczegodzinkęzMiłoszkiem?zapytałem,
starającsięzachowaćneutralnyton.
Kiwnęłagłową.Tomiwystarczyło.Przekazałemjejsyna
iwstałemzsofy.Bezsłowawłożyłemkurtkęiwyszedłem
zdomu.WdrodzejeszczerazwybrałemnumerIzy.
Przepraszamy,niematakiegonumeru.Sprawdźnumer
ispróbujponownie.
Kurwamać.
Trasatrwaładlamniedługiegodziny,choćwiedziałem,
żeodceludzieliłomnieparęnaścieminutjazdy
spokojnymtempem.Jechałemjednakjakwariat.
Podejrzewałem,żemiałemszczęście,wogóledotarłem
wkawałku,alewtedyniemiałemczasunatakiemyśli.
Namiejscunawetniewyłączyłemsilnika,tylko
wyleciałemzautajakpoparzonywstronębramy.
Halo!Stój!Dokądsięwybierasz?Jedenzochroniarzy
mniezatrzymał.
Dodupy,puśćmnie!wydusiłem,aleonniedawałza