Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
żewparkuposadzonotrzysta,zamiastdwustusadzonekkwiatów?
Zastanawiałomnie,czypodejmątemat,któryostatnioporuszyłyśmy
wpiśmiedosejmudotyczącymrozbudowynajstarszegoteatru
wmieście.Zaproponowałyśmy,abynatyłachpostawićmałe
pomieszczenie,gdziebędziemożnastworzyćmałyplaczabaw,
naktórymmogłybyzostaćdzieciwczasiespektaklu,oczywiściepod
opiekąwyspecjalizowanejkadry.Tyleżeoniuważali,iżtogłupota
iniepotrzebnastratapieniędzy.Alejakbytobyłichpomysł,
toprzecieżnieprzejmowałbysię,żetozbędnywydatek.
Zdążyłyśmyjużopróżnićkolejnąbutelkęizajęłyśmysięnastępnym
winem.Czaspłynąłnamnieubłaganie,awyśmiewanieirracjonalnych
pomysłówwstanieupojeniaalkoholowegobyłojeszczelepsze.
WdodatkuMarcelawyłączyłagłosinaśladowałaprzewodniczącego,
mówiąc,cojejślinanajęzykprzyniesie,atostanowiłoistnąkomedię.
–Panieipanowie,zobaczcienamojeubrania,przecieżmnieniestać.
Robięzakupywlumpeksie.Mojabiednażonamusisobiedorabiać,
składającdługopisy.Wiecie,ileschodzijejnajeden?Awyco?!
–Wygłupiałasię,amyzanosiłyśmysięśmiechem.
Popewnymczasienaekraniepojawiłsięon!Armando!Wysoki,
przystojnyiwysportowanymężczyzna,którybardziejpasował
namodelaniżnapolityka.Oczamiwyobraźniwidziałamjuż,jak
przemierzawybieg,prezentującnajmodniejszekąpielówki.
Potrząsnęłamgłową,abyodgonićtenobraz.
–Jakjanietrawiętegoczłowieka.Zawszepodkradamojepomysły
iprzedstawiatotak,żewychodzinaopak,akażdywokółmyśli,
żetojegoinicjatywa.Onrównieżnieporuszaważnegotematu.
Kontynuujerozważaniaprzedmówcy,chociażwcaleniktgootonie
prosił.
–Atenkretyncoterazopowiada?!–zawołałaMarcela.
Zaczęłamsięśmiać.
–To,comukazali.Przecieżwidać,żewszystkoczytazkartki.
–Teżuważam,żeonniemaswojegozdaniaijesttylkomarionetką
partii–skwitowałam.
–Możeimarionetką,alezatojakąseksowną.
–Tytakserio,Marcela?–Skrzywiłamsię.
–Powiedz,żecisięniepodoba?